Tattoo garnitur szyty na miarę

Wszystkie tatuaże są z inicjatywy Maxa. Czasem jest to luźny temat, który bardzo trafia w mój gust. Na przykład pociąg wyjeżdżający z pyska różowej pantery. A kolejnym razem temat jest bardziej wymagający. Motyw Acephala, gościa bez głowy trzymającego płonące serce, z czaszką zamiast genitaliów i labiryntem w miejscu flaków. W kwestii zilustrowania jego wizji mam bardzo dużo swobody i przede wszystkim zaufania. Cały proces to niezła frajda. Idealny klient.

Ciekawy tatuaż…

Palladin: Garnitur szyty na miarę. Budowany krok po kroku.

Max: Dokładnie tak jak Palladin powiedział.

Kto wpadł na pomysł takiego projektu?

Palladin: Wszystkie tatuaże są z inicjatywy Maxa. Czasem jest to luźny temat, który bardzo trafia w mój gust. Na przykład pociąg wyjeżdżający z pyska różowej pantery. A kolejnym razem temat jest bardziej wymagający. Motyw Acephala, gościa bez głowy trzymającego płonące serce, z czaszką zamiast genitaliów i labiryntem w miejscu flaków. W kwestii zilustrowania jego wizji mam bardzo dużo swobody i przede wszystkim zaufania. Cały proces to niezła frajda. Idealny klient (śmiech).

Max: Pomysł był mój. Zawsze miałem słabość do japońskich garniturów. Jednak po paru próbach umówienia się na tego typu tatuaż okazało się, że potrzebuje czegoś totalnie wykręconego. Mniej obwarowanego zasadami i ramami. Tak bym miał wolną rękę podczas procesu wymyślania (śmiech). W sumie z tego wszystkiego został tylko rozmiar tatuażu i jednorodność w stylistyce.

fot.: http://marikamorawiec.com/

Jak się poznaliście?

Palladin: To on mnie znalazł przy okazji konwencji tatuażu w Szczecinie we wrześniu 2018.

Max: Na początku Paweł trochę nie wierzył w to, co mówię i sądził, że po tatuażu na konwencie w Szczecinie 2018 więcej mnie nie zobaczy. Ja jednak mam tak, że jak coś zacznę to muszę to dociągnąć do momentu, w którym mam na prawdę dość, albo, w którym już zrobiłem to, co zaplanowałem. Więc miesiąc po konwencie byłem już w studio z Palladinem i robiliśmy kolejną prace i tak regularnie przez około 1,5 roku spotykaliśmy się w Trójmieście.

Dlaczego wybrałeś Palladina?

Max: Dla mnie od zawsze tatuaż to były prace na konturze. Od początku szukałem kogoś, kto robi tego typu prace, dodając pierwiastek od siebie. Prace Palladina wpadły mi w oko dzięki dużej pracy z zamkiem na plecach. Zdecydowanie to był punkt zwrotny ku tej stylistyce. Potem zacząłem obserwować jego Facebooka i IG. Nic wielkiego (śmiech). Nie ma tu historii o zabarwieniu romantycznym (śmiech).

Ile trwało dziaranie?

Palladin: Max dojeżdża ze Szczecina do Gdańska, dlatego siedzimy maksymalnie długo, zazwyczaj dzień po dniu. Zdarzały się kilkunasto-godzinne maratony. Gościu jest twardy i tak samo jak ja uparty.

Bolało?

Max: (Śmiech) ja przez wiele lat w ogóle się bałem, że nie wysiedzę samego procesu tatuowania, więc obserwowałem to z bezpiecznej odległości telefonu z internetem (śmiech). Boli oczywiście. Nie wierzyłem nigdy w to pieprzenie „na ręce nie boli, na nodze mniej” itd. Oczywiście dwie sesje po 14 godzin podczas tatuowania klatki piersiowej to była podróż do piekła i z powrotem. Zaś np. wypełnienie obu łydek na zagojonym konturze przeleżałem mając jelitówkę będąc nafaszerowanym węglem i stoperanem. Były też historie, kiedy po prostu zasnąłem. Latem 2019 przed sesją, dzień wcześniej, pojechałem rowerem z Gdańska na Hel i z powrotem. Wyszło jakieś 210 km. Następnego dnia po prostu zasnąłem na stole (śmiech).

Jak uzyskać takie kolory?

Palladin: Żeby uzyskać takie kolory, trzeba je porostu solidnie wbić w skórę za pomocą igieł. Liczy się technika.

Czy spodziewaliście się takiego efektu końcowego?

Palladin: Nigdy nie wiem, jaki będzie efekt końcowy. Projekty często są bardzo szkicowe. Dopiero na ciele nabierają życia, tam odgrywa się cała zabawa z kolorami, formą itd.

Max: Ja również nie wiem, jaki będzie efekt końcowy. Często specjalnie daje Palladinowi wolną rękę, tak bym trochę popracował nad moją nad kontrolą i wręcz utopijnym dążeniem do perfekcji (śmiech).

Jesteście zadowoleni?

Palladin: Nawet, jeśli nie i tak powiedziałbym, że jestem (śmiech).

Max: Jestem zadowolony. Oczywiście! Inaczej nie wracałbym jak bumerang (śmiech).

Jakie reagują ludzie na to dzieło?

Palladin: W studio Max jest stałym bywalcem także wszyscy przyzwyczaili się do jego “kozackich dziar” (śmiech).

Max: Reakcje są pozytywne. Inne mnie w sumie nie interesują. Lubię jak mnie chwalą (śmiech).

Planujesz zrobić też nogi?

Max: Docelowo 2020 miał być cały poświęcony moim nogom (śmiech). Jednak jest teraz inny równie ważny temat globalny (Covid-19). Odpowiadając na pytanie: tak, mamy już nawet parę godzin pracy w tym celu za sobą.

fot.: http://marikamorawiec.com/