TATTTOOFEST: NR 2/2007: Dagmara Nawikas-Misiuk

Legenda Gdańskiej Sceny Tatuażu. Właścicielka TAT Studio. Zbliża się właśnie do 30-lecia pracy w zawodzie. O teraźniejszości z 2007 roku opowiedziała w numerze 2 TATTOOFEST z 2007 roku.

R: Cześć Dagmara. Zaczynając naszą pogawędkę opowiedz coś o sobie.

TATTTOOFEST: NR 2/2007

D: Witam. Jestem właścicielką Studia Tatuażu w Gdańsku TAT STUDIO. Przygodę z tatuażem rozpoczęłam na przełomie 1993 /1994 roku. Piotr Żurawski poszukiwał wtedy ludzi do pracy w swoim studiu, a ja, jako że już wcześniej się tatuowałam i ta forma sztuki bardzo mi się podobała, odezwałam się na jego ogłoszenie, aby nauczyć się czegoś co było tak mało znane w Polsce a wręcz niedostępne. Po latach pracy u Piotra postanowiłam zacząć pracować na tzw. własne nazwisko. Własne studio mam już 11 lat. W miedzy czasie dołączył do mnie mój mąż Jarek. Teraz prowadzimy je wspólnie.

R: No właśnie. Jak to wyglądało z technicznego punktu widzenia? Dostałaś po prostu maszynkę i skórę?

D: Nie, nie:) Teraz cię na pewno zaskoczę, ale naukę tatuowania rozpoczęłam od tatuowania „na sucho”. Piotr Żurawski przygotował atrapę maszynki. W miejscu, gdzie powinna być igła z dziobem wkładałam ołówek i „tatuowałam”:) Potem już brałam się do tatuowania normalną maszynką i powolutku osiągałam coraz to lepsze umiejętności pod okiem jednego z pierwszych tatuatorów w Polsce jakim właśnie był Piotr. W tej chwili jest to pewnie nie zrozumiałe dla wielu i idiotyczne, po prostu biorą maszynę i tatuują.

R: No muszę przyznać, że pomysł z tą atrapa maszynki jest świetny i na pewno nie jednemu by się taka szkoła na początku przydała. Ale powróćmy do twojego tatuowania. Na jakich maszynkach pracujesz i jakie kolory używasz?

D: W naszym studiu mamy około 10 — 12 maszynek przeróżnych firm zaczynając od pierwszych maszyn Piotra Żurawskiego, maszyn od Karola z Workhouse'a, kończąc na maszynkach Lauro Paoliniego. Sama osobiście jak już zacznę jakąś maszynką pracować, to się szybko do niej przyzwyczajam. I tak tatuuję kilka miesięcy zanim znowu inną wezmę do ręki. Lubię pracować maszynkami Piotra Żurawskiego.

R: No, ale te maszynki są przecież już dość stare. | dalej dobrze ci się nimi pracuje?

D: Nawet bardzo dobrze! Waga i konstrukcja maszyn bardzo mi odpowiada. Są zrobione tak jakby pod moja rękę. Co do kolorów zaczynałam tatuować na barwnikach Micky Sharpz. Były to wtedy praktycznie jedyne mi znane a zarazem dostępne. Obecnie nie pracujemy na barwnikach jednego producenta, tylko staramy się dobierać najlepsze kolory różnych firm. Lubię pracować np. na Premium. Bardzo wysoko cenię farby firmy New World. Firma ta w Polsce nie jest zbytnio znana, ale ich koloryt i intensywność są naprawdę rewelacyjne.

R: Dzioby otwarte. Prawda?

D: Tylko! Uczyłam się tatuować na dziobach otwartych. Inni mogą tatuaż na dziobach zamkniętych, a ja próbowałam i jednak wolę otwarte. Może to przyzwyczajenie... Uważam że na pewno łatwiej utrzymać je w czystości. Jarek z przekory próbował zastąpić je zamkniętymi ale szybko zrezygnował twierdząc, że tak nie da się pracować.

R: Sterylność!!! W świecie tatuażu słowo ważne, lecz czasem zapominane. Jak to wygląda w twoim studiu? Słyszałem, że w tej materii wyróżniasz się bardzo pozytywnie.

D: Dziękuje za taką opinię! Sterylność w studiu jest dla mnie bardzo ważna, w tej kwestii jestem BEZWZGLĘDNA. Jest to podstawa naszej pracy, przecież chodzi o bezpieczeństwo naszych klientów i nas samych!!! Jestem zgłoszona w sanepidzie, posiadam własny autoklaw. Są to dla mnie rzeczy oczywiste choć niestety jak sam ująłeś w pytaniu, „czasem zapomniane” przez innych. Na pewno dziewczyny, które u mnie pracują mają pod tym względem ciężko.

R: Twoje studio znajduje się niedaleko morza. Czy z tego powodu zdarza ci się robić dużo wzorów powiedzmy „plażowych”? Jakieś koniki morskie? Może owiane legendą „delfinki”?

D: Nie, nie. Jakoś nie zauważam, żebym miała dużo tego typu motywów. Podejrzewam że w Warszawie nie tatuują wielu syrenek a np. w Toruniu nie ma tendencji na tatuowanie pierniczków :) Jedno spostrzeżenie: jednak w sezonie letnim zwiększa się ilość klientów tzw. wakacyjnych na małe drobne tatuaże, które też robimy, bo przecież to nasza praca, a każdy mały tatuaż może być też sztuką w pełni tego słowa znacznie.
Każdy region polski ma inne trendy w tatuowanych wzorach, z jednej strony jest to logiczne, gdyż każde studio reprezentuje swój styl. Wydaje mi się, że u nas na północy nie przyjęły się tatuaże w stylu oldschoolowym. Klienci czasem wybierają wzory z katalogu i nie zastanawiają się jakoś głębiej nad tym. Wtedy tatuator ma mały dylemat. No bo z jednej strony klient chce dany wzór, bo mu się podoba itd. Z drugiej strony wiesz, że ten wzór nie jest zbytnio wyszukany . Jednak ja wyznaję zasadę, że to klient wybiera, i będzie to jego decyzja do końca życia a nie narzucona przez tatuatora.

R: A co lubisz tatuować i co zdarza ci się najczęściej tatuować?

D: Oczywiście najchętniej tatuowała bym własne projekty, jednak nie ograniczam się do jakiegoś stylu. Bardzo lubię dobrze wykonane technicznie tatuaże. Nie ukrywam, że namawiam klientów na większe tatuaże z racji estetyki i lepszego efektu po latach. Ponieważ nie wszyscy dopuszczają tą myśl że nasze ciało się starzeje :) Jednak małe wzory też można świetnie dopracować. Często tatuuje kobiety. Może u mnie czują się pewniej? Kobiety najczęściej przychodzą już z gotowym pomysłem na tatuaż i nie ma wtedy wielkiego pola do popisu itd. gdyż panie są klientami bardziej zdecydowanym i trudniej zmienić decyzje. Efektem tego jest to, że dużo tatuuję dużo tribali, do których staram się dołożyć coś od siebie np. motywy roślinno - kwiatowe. Lubię symetrię i proste długie linie. Takie rzeczy są dużym wyzwaniem, tutaj nic się nie da ukryć. Jarek w tej dziedzinie ma zupełni inaczej. Zupełnie inny rodzaj klientów. Najczęściej projektuje i tatuuje swoją ulubioną biomeoc Nie ma wtedy mowy o jakimś gotowcu wodze fantazji. Zawsze zadaje mu „jak to robisz, że klienci ci ulegają”. Odpowiada: „normalnie,...po prostu...”. Zastanawiam się, czy można zmienić rzeczywistość widzianą przez kobietę, która mocno trzyma zaciśnięty w dłoniach gotowy wzór i upiera się wyłącznie przy nim :):)...Uwierzcie mi! Takiej decyzji czasem NIE da się zmienić :)

R: Mówiłaś, że często tatuujesz kobiety. Ale to napewno nie jedyni twoi klienci. No i jak wygląda to w kategorii wiekowej?

D: Zacząć trzeba, że czasy dyskryminacji za posiadanie tatuażu powoli idą w zapomnienie. Tatuują się teraz ludzie zwyczajni, traktujący to jako piękną ozdobę swego ciała czy z innych dla nich ważnych powodów. Niestety media w Polsce i to nawet te ze sceny tatuażu np. gazety nie ukazywały całości, tylko skupiali się na tym marginalnym fragmencie. Były to zazwyczaj jakieś tatuaże więzienne czy ekstremalne. Zapomniano tylko, że tatuaż jest sztuką z o wiele większym obszarem rażenia. Co się zaś tyczy wieku klientów, to osobiście preferuję dojrzalszych, zawsze mi na nich bardziej zależało. Podoba mi się, że mamy coraz więcej klientów z polecenia. Ludzie zaczynają doceniać naszą pracę i mają większą świadomość na co powinni zwrócić uwagę wchodząc do studia. Mamy stałych klientów np. z Anglii, którzy z kolei przyprowadzają za każdym razem znowu swoich znajomych (to wiąże się z obecną emigracją , choć nie tylko oczywiście, przecież mają Polaków tatuujących po domach, a jednak przyjeżdżają do nas). Jako ciekawostkę podam, że mamy nawet klientów z polecenia sanepidu. Zdarzają się rodzice, którzy wiedząc, że ich dziecko chce się - wytatuować, dzwonią do nich i pytają się, gdzie takowa przyjemność jest bezpieczna. I tu dochodzi jeszcze jedna sprawa z naszej strony – „oświadczenia” dla rodziców i każdego naszego klienta! Zaraz spytasz jakie?

R: No właśnie?

D: Każdy je otrzymuje czy na tatuaż czy na kolczyk. W tych oświadczeniach klient wyraża zgodę na trwałą zmianę np. ciała w przypadku tatuażu i że jest w pełni tego świadomy, określa miejsce na ciele itd. a na końcu musi widnieć jego podpis. Oczywiście te oświadczenia są obustronne. My zapewniamy naszym klientom pełną sterylność i informujemy o konsekwencjach związanych z zabiegiem.

R: A jak z kopiowaniem cudzych prac? Jak to wygląda u ciebie, gdy klient przynosi zdjęcie tatuażu z intemetu znanego tatuatora i chce dokładnie to samo?

D: Moja zasada to nie kopiować. Przecież to oczywiste. Zawsze staramy się z klientem dojść do porozumienia i zmodyfikować daną pracę, bardziej wzorując się na niej dokonując przeróbek. No i nie kopiujemy wcześniej zrobionych prac naszych klientów, czyli każdy ma coś swojego i tylko dla siebie, chyba że ktoś kopiuje nas, to już pytanie do innych :) Wydaje mi się ze każdy ma jakieś zasady w tej kwestii? Dla mnie są one oczywiste.

R: A ogólnie to jacy mistrzowie tatuażu cię kręcą?

D: Pytanie tendencyjne:) Pamiętam jak zaczynałam przygodę z tatuażem to podobał mi się TinTin I paru innych prekursorów dobrego tatuażu i styli li już zapomnianych. Obecnie podoba mi się Nick Baxter. Myślę, że to nie ważne. Jest bardzo dużo doskonałych tatuatorów, którzy nie są nawet znani. I ogólnie uważam, że poziom polskiego tatuażu stoi na bardzo wysokim poziomie i tu powinno się szukać też takich osób. U nas robi się sztukę, która cały czas się mocno rozwija i pnie się do góry, a nie jak na zachodzie masową chałturę, oczywiście nie ubliżajmy wybitnym tatuatorom tego świata ale to też Polacy :) Np. Niemcy dzieli przepaść pod tym względem do Polski, tak mi się wydaje, widać to na konwencji w Berlinie. Dobra wystarczy cukrowania na własnym podwórku, to nie elegancko prawda?

R: Jak już poruszyliśmy temat konwencji... Kiedy w końcu odbędzie się duża konwencja na północy?

D: No to poruszyłeś temat tabu, który mnie bardzo męczy od dłuższego czasu . Bo z jednej strony naprawdę chciałabym cos fajnego zorganizować, ale zaś z drugiej sama nie dam rady. Pomijam już tak oczywiste kwestie jak brak odpowiedniego miejsca lub wyśrubowana cena za wynajęcie, czy ogromne trudności, które spotykają osobę chcącą załatwić formalności z tym związane na konwent .. Słowo to nadal powoduje u niektórych osób zimne dreszcze. Tak jak też już mówiłam nie mam praktycznie nikogo, kto by miał czas, ochotę i oczywiście finanse żeby mi pomóc. A sama nie mogę zamknąć studio, żeby znaleźć czas na formalności i organizacje konwencji która spełniła by moje oczekiwania:)

R: Szkoda i mam nadzieję, że sytuacja się zmieni. Krótka uwaga do naszych czytelników: Jesteście z północy, macie chęci pomóc, to zgłoście się do Dagmary. Może akurat coś z tego wyniknie. Okay. Droga Dagmaro... Jak to jest z tą sceną w Polsce? Mówiłaś już, że Polska nie ma się czego wstydzić jeśli chodzi o tatuaże. Scena jest czy może jej nie ma?

D: Oczywiście że istnieje scena tatuażu, cokolwiek to znaczy. Czasem mam tylko wrażenie, że jest trochę podzielona i nie wiem z czego to wynika. Ale dzięki przeróżnym okazjom scena się scala, integruje, lepiej poznaje. W Polsce naprawdę nie ma nas, tatuatorów i miłośników tatuażu tak wielu, więc można wypracować fajny, specyficzny klimat!

R: No a jaką widzisz przyszłość dla tatuażu w Polsce?

D: Ciężko mi tu cokolwiek powiedzieć. Nie jestem wróżką, która może sprawić cuda przepowiedzieć przyszłość. Na pewno poziom prac pójdzie jeszcze w górę, sprzęt będzie jeszcze le piej dostępny. No i mam nadzieję, ze powstanie więcej dobrych studiów tatuażu w Polsce bo bez konkurencji nie można się rozwijać. Ona jest też potrzebna, byleby była zdrowa!

R: A jak to kiedyś było z założeniem studia, sprzętem? Pracujesz już wiele lat w branży, więc na pewno wiesz jak to się zaczynało.

D: Podsumowując w jednym zdaniu: nie było praktycznie niczego. Ja na początku tatuowałam tylko na maszynkach Żurawskiego i dopiero z czasem weszły nowe możliwości. Rodzimy sprzęt był jedynym, dobrym i dostępnym na naszym rynku w tych czasach. Osoby, które wtedy zaczynały dobrze to pamiętają. Od początku próbowałam mieć dostęp do najlepszego sprzętu i materiałów potrzebnych do prowadzenia studia . Nie było gotowych, zlutowanych igieł, więc musiałam sobie sama je robić. Nie było też takiej kompleksowej obsługi dla tatuatorów, jaką można spotkać teraz na wielu serwisach czy czasopismach. Teraz w sumie wystarczy trochę kasy i Internet, i już można prak tycznie otwierać własne studio. Przez Internet zamówisz wszystko z dostawa w krótkim czasie do domu, wraz z gratisem „jak tatuować czyli zrób to sam”. Z jednej strony myślę że to dobrze, to nam też ułatwia prace i daje większe możliwości. Natomiast z drugiej strony niewiele jest osób, które pamiętają te czasy, dla wielu to abstrakcja (tak jak dawniej pomarańcze na święta) a przynajmniej jest z czego się pośmiać i powspominać. Wiem jedno. Jest dużo łatwiej!

R: Podsumowując. Czy sztuka tatuażu pochłania cię całkowicie?

D: Oczywiście nie żyje tylko studiem i tatuowaniem. Nie dajmy się zwariować. Ograniczenie to nic dobrego! Uwielbiam kolekcjonować przeróżne rzeczy, które wynajduje w dziwnych miejscach i nie jest to na pewno „Allegro”. Dużo czasu pochłaniają mi nasze dwa psy, z którymi jeździmy po wystawach. Dopełnieniem wszystkiego jest dom i moja córka, która właśnie za chwile zdaje maturę.

R: No i czas na finalne zdanie...

D: Na koniec chciałabym podziękować wszystkim, którzy przez tyle lat są z nami i oczywiście naszym klientom, bez nich by nas nie było, a całej reszcie dużo wytrwałości.

R: dziękuję ci bardzo za rozmowę i do zobaczenia!

Wywiad przeprowadził Raga