Kielce: Szymon Szumala z Golden Watch Tattoo

Jeżeli o mnie chodzi to tylko tatuaż kolorowy. Kocham łączyć barwy, mieszać kolory i w ten sposób uzyskiwać efekt na skórze. Obecnie pracuję nad jak najlepszym nasyceniem barw i gęstością wkłucia. Zależy mi na jak najlepszym efekcie po wygojeniu a nie efekcie do zdjęcia. Teraz skupiam się na bajkowych motywach i dużych kompozycjach kobiecych gdzie mieszam style i techniki i szukam własnych rozwiązań.

Skąd pomysł, że zostaniesz tatuażystą?

Pomysł zrodził się, gdy pracowałem za granicą i myślałem o swojej  przyszłości. Szukałem wzorów dla siebie, ponieważ od zawsze podobali mi się wytatuowani ludzie. Zawsze miałem powiedzmy fajne predyspozycje do rysowania i postanowiłem, że po powrocie spróbuje własnych sił w  dziaraniu.

Jak długo dziarasz?

Wszystko zaczęło się 10 lat temu. Wiadomo, że na początku było to tylko hobbistyczne tatuowanie znajomych, ale już wtedy wiedziałem, że to chce robić w życiu. Postanowiłem dowiedzieć się więcej na ten temat, nabierałem doświadczenia tatuując się po całej Polsce i 5 lat temu postanowiłem otworzyć własne studio.

Tatuowanie to dla Ciebie praca czy styl życia?

Oczywiście, że styl życia (śmiech). Wszystko w tym momencie jest uzależnione od tatuaży, wyjazdów na konwencje i pracy w studiu. Często po powrocie, po ciężkim dniu myślę już o nowych rozwiązaniach, które wprowadzę w następnym tatuażu. Czasem, gdy zaplanuje odpoczynek zdarza mi się łapać na tym, że każda myśl kończy się myślą o tatuażu (śmiech).

Jakie są największe wady tego „zawodu”?

Na tą chwilę największymi wadami według mnie są popularność i bóle kręgosłupa. A tak ogólnie ten zawód nie ma dla mnie wad, to najlepsze co przydarzyło mi się w życiu.

Jesteś właścicielem studia. Ciężko jest prowadzić własny biznes?

Czy ciężko? Myślę, że nie jest to najprostsza rzecz na świecie. Wielokrotnie w ciężkich momentach zazdrościłem innym tatuatorom, że kończą pracę i idą zająć się własnymi sprawami. Jednak nie mógłbym bez tego żyć. Uwielbiam zarządzać studiem, podejmować ważne  decyzje, rozmawiać z pracownikami, motywować ich i nauczać moich wartości. Jestem dumny, gdy robią progress i jestem z nimi, gdy coś  idzie nie tak jak trzeba.

Pamiętasz swój pierwszy raz, gdy wbiłeś igłę w czyjąś skórę?

Pamiętam jakby to było dziś. Nie spałem całą noc, nie wiedziałem o tym praktycznie nic. Stres niesamowity! Po kilku próbach na świńskiej skórze nadszedł ten dzień (śmiech). To było wielkie wydarzenie w moim życiu i zapamiętam to na zawsze.

Pamiętasz swoją pierwszą maszynkę?

Tak jak mówiłem wcześniej od razu był to w miarę profesjonalny sprzęt firmy WorkHouse. Z tego, co pamiętam była to maszynka Bronzwalker.

Cewka czy rotarka?

Oczywiście, że rotarka. Od zawsze jarałem się detalem i realizmem. Według mnie to najlepsza maszynka do tego typu pracy. Poza tym uwielbiam nowoczesność i nowe rozwiązania techniczne.

Czym teraz dziarasz?

Obecnie tatuuje Inkjectą. Dziara się nią bardzo dobrze, świetnie wbija kolor. Jest jednak trochę wolna, więc w niedalekiej przyszłości myślę nad zmianą.

Czy preferujesz jakiś styl tatuowania?

Jeżeli o mnie chodzi to tylko tatuaż kolorowy. Kocham łączyć barwy, mieszać kolory i w ten sposób uzyskiwać efekt na skórze. Obecnie pracuję nad jak najlepszym nasyceniem barw i gęstością wkłucia. Zależy mi na jak najlepszym efekcie po wygojeniu a nie efekcie do zdjęcia.

Czy robisz własne projekty i skąd czerpiesz inspirację?

Jasne że robię własne projekty (śmiech). Teraz skupiam się na bajkowych motywach i dużych kompozycjach kobiecych gdzie mieszam style i techniki i szukam własnych rozwiązań.

Rysunek własnoręczny czy program graficzny/tablet graficzny?

Wszystkie projekty robię w PhotoShopie. W najbliższym czasie zamierzam kupić tablet graficzny.

Czy składanie zdjęć w programie graficznym to sztuka? Czy sztuką jest przeniesienie tego na skórę?

Tutaj nie mam jednoznacznej odpowiedzi, bo i to i to jest pewnego rodzaju sztuką i umiejętnością.

Pamiętasz pierwszy tatuaż, który zrobiłeś?

Od razu rzuciłem się na głęboką wodę i wykonałem lwa na połowie klatki piersiowej mojego kolegi. Leżał na materacu na podłodze a ja przez 8 godzin robiłem tatuaż klęcząc. Na całe szczęście, choć nie wiem jakim cudem, wszystko się udało i nie był to tak zwany „Janusz” na skórze (śmiech).

Tatuaż, z którego jesteś najbardziej dumny?

To jest bardzo dobre pytanie (śmiech). Oczywiście, że pamiętam. Tutaj mógłbym wymienić 3 tatuaże. Pierwszy to papuga wykonana na drugiej konwencji w życiu na Katowice Tattoo Konwent. Uwierzyłem wtedy, że mogę naprawdę dobrze wykonać realistyczny kolorowy tatuaż. Drugi bardzo ważny dla mnie był na konwencji w Opolu. Przygotowałem się bardzo dobrze, zrobiłem swój autorski projekt w PhotoShopie. Tatuaż wykonywałem dwa dni pod rząd i muszę przyznać że bardzo się zaangażowałem. Sam efekt przerósł moje oczekiwania. Zdobyłem nagrody za Best of Day i Best of Show i doceniło mnie zagraniczne Jury. Pamiętam, że z ogromną dumą  wracałem do domu. Kolejnym i myślę najważniejszym wyzwaniem i tatuażem był wizerunek Simby wykonany w Palermo na konwencji. Była to pierwsza zagraniczna konwencja. Duże wyzwanie. Pojechaliśmy na totalnym spontanie z Karoliną ode mnie ze studia i daliśmy z siebie wszystko. Dla nas obojga bardzo duże przeżycie. Praca zdobyła Best of Saturday gdzie była tylko jedna nagroda w tej kategorii a sam tatuaż odbił się szerokim  echem w sieci.

Najdziwniejszy tatuaż, który zrobiłeś?

Hmmm w tym momencie nie ma możliwości zapisania się do mnie osoba  z powiedzmy dziwnym pomysłem. Staram się dobrze to kontrolować wspólnie  z menadżerką. Choć pomysły ludzi nie przestają mnie zaskakiwać (śmiech). Raz zdarzyło mi się odebrać telefon, choć było to dawno temu to doskonale to pamiętam. Gość zadzwonił do mnie że założył się z kolegą i ten, który przegra ma wytatuować sobie muchę na stopie w imię tego że mu śmierdzą stopy. Rozbawiony odpowiedziałem, że skoro mu śmierdzą stopy to nie chcę wykonać na nich tatuażu (śmiech).

Najdziwniejsza rzecz, jaka Ci się przytrafiła w trakcie tatuowania?

Raczej nie przypominam sobie takiej sytuacji, którą mógłbym uznać za dziwną. Rzeczy tego typu jak omdlenia uważam za normalne. Jest to dla niektórych ogromny stres, ale z biegiem czasu potrafię sobie radzić w  takich sytuacjach.

Czy jakieś szczególne zachowania u Klientów Cię irytują?

Jasne, że z niektórymi klientami jest ciężko. Warto wtedy podejść do tematu psychologicznie i wytłumaczyć swoją wizje i koncepcje na tatuaż. Zazwyczaj działa (śmiech).

„Janusze tatuażu” to?

Jak dla mnie określenie to jest jak najbardziej trafne. Podchodzę do tematu bardzo poważnie i uważam, że powinno być pokazywane i piętnowane nabijanie klienta w butelkę. Gdyby temat dotyczył dentysty, chciałbym zostać ostrzeżony przed taką osobą. Co do osób zaczynających swoją przygodę to nigdy nie nazwę takiej osoby Januszem, gdy zaangażuje się w temat. Będzie szukał pomocy, stażu w studiu, kursu, czegokolwiek, co zaoszczędzi mu czas, klientowi ból i pomoże zweryfikować czy w ogóle się do tego nadaje. Czasy się zmieniły mamy internet, youtube, studia oferujące pomoc w nauce. Gdybym miał powiedzieć parę słów zaczynającej osobie powiedziałbym, że jeżeli masz na to pomysł i wiesz, w którym kierunku chciałbyś iść to ciśnij, ucz się, doceniaj innych artystów, wyciągaj wnioski i przede wszystkim miej dużo pokory w sobie.

Czy jest jakiś artysta, który ma lub miał wpływ na Twój styl?

Jasne że tak. Myślę, że cała branża Polskiego tatuażu ma wpływ. Mnie głównie inspirowali i wywarli na mnie ogromne wrażenie realiści a mamy ich w Polsce bardzo dużo i to światowej klasy. Ale to jednak było w początkowej fazie. Teraz staram się już iść w swoim kierunku i realizować własną wizje dobrego tatuażu.