Gdańsk: Adam Ziotewicz ze studia Sztorm Tattoo

Wywiady - Artyści tatuażu gru 19, 2022
Najbardziej lubię abstrakcje i niekonwencjonalne podejście do konwencjonalnych tematów. Albo zupełnie niestandardowe pomysły. Nie lubię realizmu i full-coloru. Im coś dziwniejsze i bardziej innowacyjne, tym bardziej mi się podoba. Dotyczy to zarówno tego, co lubię robić, jak i tego, co sam lubię nosić na sobie.

Skąd pomysł, że zostaniesz tatuażystą?

Nie do końca to planowałem. Od dziecka interesowałem się sztuką i sporo rysowałem. Moja mama do teraz trzyma w szafie kartony pełne moich szkicowników z czasów szkolnych. Skończyłem również studia na Wydziale Sztuk Pięknych w Toruniu. Tatuaże podobały mi się odkąd pamiętam. Zawsze mówiłem, że jak dorosnę też je sobie zrobię, tak samo zresztą jak kolczyki. Jeszcze zanim sam chwyciłem za maszynkę miałem bardzo dużo znajomych tatuatorów, jeździłem na konwencje i się tatuowałem. Moja dziewczyna już wtedy pracowała też w studio tatuażu, więc spędzałem tam dużo wolnego czasu pijąc kawę, dyskutując i bazgroląc. Pewnego razu jej ówczesny szef zobaczył moje rysunki i zaproponował mi praktyki. Nie zastanawiałem się długo, i kilka dni później zacząłem składać i rozkładać maszynki, stanowiska, oraz tradycyjnie czyszcząc kibel. Poza projektowaniem i dziaraniem bananów oczywiście (śmiech).

Kiedy dokładnie zacząłeś dziarać?

Zacząłem w 2018 r. w studio Demon Tattoo w Brodnicy. Świetna ekipa i super ludzi. Do teraz wspominam te początki z uśmiechem na twarzy. Chociaż nie minęło przecież od nich aż tak wiele czasu. Spotykamy się czasem podczas konwencji, i zbijamy wtedy wysokie piątki. Starzy wyjadacze Demon i Ponton (pozdrowienia!) nauczyli mnie nie tylko tatuowania, ale też budowy maszynek, ich konserwacji, i całej tej otoczki. Poznałem też sporo historii - chłopaki zaczynali jeszcze w latach 90’, więc pamiętają nawet samodzielne lutowanie igieł. Sporo maglowania, ale cieszę się, że rozpocząłem właśnie w ten sposób.

Tatuowanie to dla Ciebie praca czy styl życia?

Jedno i drugie. To zawód, który wymaga tego żeby wejść w niego w stu procentach. Wydaje mi się, że nie da się na dłuższą metę zajmować tatuowaniem nie będąc w tym solidnie zakochanym. Kiedy tatuatorzy spotykają się ze sobą po pracy, tatuaż nadal jest tematem numer jeden. Tak jest w każdym studio, jakie znam. Jeśli ktoś nie wchodzi w ten świat po uszy, sądzę, że szybko z niego wypadnie lub się wypali. Albo zwyczajnie będzie bardzo zmęczony.

A jak nie dziarasz to, co robisz?

Od ponad dekady zajmuję się profesjonalnie muzyką. Jestem producentem muzycznym, i to zdecydowanie moja druga miłość, sądzę, że w tym samym stopniu, co tatuaż. Wydałem kilka płyt. Zagrałem dziesiątki koncertów jeszcze zanim chwyciłem maszynkę do ręki. Swój pierwszy występ na żywo dałem w wieku 16 lat. Nie mogłem sobie jeszcze wtedy nawet kupić legalnie piwa na barze (śmiech).. Do teraz, jeśli mam akurat dzień wolny, to zwykle siedzę nad muzyką. Albo czytam książki… dużo książek.

Zastanawiałeś się kiedyś, kim byś był, gdybyś nie tatuował?

Po części odpowiedź znajduje się już w poprzednim pytaniu. Zanim zacząłem tatuować zarabiałem głównie produkcją muzyczną, miksem i masteringiem. I pewnie gdybym nie tatuował, robiłbym to nadal.

Lubisz guest spoty?

Tak i nie. Z jednej strony lubię, bo to zawsze nowi ludzie, nowe znajomości, nowe miejsca - wymiana doświadczeń, i zajawki. Z drugiej strony nie lubię, bo to zawsze nowa, nieznana przestrzeń, w której nie mogę się odnaleźć. Jestem trochę pedantem – na moim stanowisku wszystko zawsze musi być idealnie poukładane, w szafce wszystko ma swoje przypisane miejsce. Mam swoją rutynę i rytuały. Ciężko mi to odtworzyć w innym studio, które odwiedzam tylko na chwilę. Może, dlatego niewiele jeżdżę, chociaż staram się to zmienić.

A konwenty?

Z konwencjami jest podobnie. Chociaż to zupełnie inna kategoria. Konwencje lubię ze względu na atmosferę i energię. To takie święto tatuażu, na którym szybko zapomina się o dyskomforcie stanowiska. Także konkursowa formuła sprawia, że chce się dać z siebie 1000% normy. Dzięki temu mam wrażenie, że z każdej konwencji wracam potrafiąc więcej. To napędza. Zmęczenie intensywnością wydarzenia szybko przemienia się w nową energię i zajawkę do działania.

Jakie są największe wady tego „zawodu”?

Chyba jedyną wadą jest chroniczny brak czasu. Chciałbym rozciągnąć dobę, żeby móc zrobić więcej. Tatuowanie, projektowanie, obróbka zdjęć, social media i ciągła nauka zabierają znacznie więcej czasu, niż mógłby przypuszczać standardowy klient. Często, kiedy kończę pracę i patrzę na zegarek zastanawiam się, czy ktoś mi czasem nie przestawił strefy czasowej, albo czy nie trafiłem w jakiś tunel czasoprzestrzenny. Ale wiadomo, zawsze znajdzie się jeszcze legendarny międzyczas, więc nie ma, co narzekać.

Jakieś rady dla tych, którzy chcieliby spróbować swoich sił w tatuowaniu?

Jeśli widzisz w tym łatwe pieniądze, lepiej zainwestuj w kurs spawacza podwodnego. Jeśli jarasz się tym jak pochodnia, po prostu nie zapominaj czasem zjeść, i pamiętaj żeby się nie garbić (śmiech).

Pamiętasz swój pierwszy raz, gdy wbiłeś igłę w czyjąś skórę?

Zdecydowanie pamiętam. Wbiłem ją samemu sobie. Zanim zrobiłem pierwszą linię, chyba 20 minut próbowałem opanować drżenie rąk. Ale później już jakoś poszło, i był to jeden z najmniej bolesnych tatuaży, jakie mam. W końcu samemu sobie ciężko zrobić krzywdę (śmiech). To napis „BUDDHA” nad kolanem. Nawet nie jest aż takim paszkwilem jak na pierwszy raz, serio. A już z pewnością nigdy go nie zacoveruję.

A swoją pierwszą maszynkę?

Oczywiście, mam ją do teraz w pierwszej szufladzie mojego stanowiska. To cewka – liner Birdy z Workhouse’u. Miałem tych cewek jeszcze kilka, ale tą jedną trzymam na pamiątkę. Zaczynałem od cewek, i jestem z tego dumny!

Cewka czy rotarka?

Ale jednak wolę rotarki (śmiech). Są dużo wygodniejsze, nie wymagają szczególnej konserwacji, a i obsługa jest prosta jak konstrukcja cepa. Nie żeby sprawiało mi to jakieś wielkie problemy, ale dużo lepiej pracuje mi się, kiedy mogę po prostu przepiąć kartridż i lecieć dalej. Nigdy nie pęknie Ci guma, jeśli wiesz, co mam na myśli. Gimby nie znajo (śmiech).

Czym teraz dziarasz?

Aktualnie moja maszyna to Cheyenne Sol Nova Unlimited na skoku 4.0. Nie sądziłem, że maszynka bezprzewodowa będzie aż tak wygodna. Nigdy jakoś szczególnie nie przeszkadzały mi kable, ale odkąd wyjąłem ją z pudełka jestem totalnie oczarowany. Świetnie mi się nią pracuje. Tryb miękki i twardy pozwala i na linie, i na cieniowanie, i na pakowanie czerni czy kolorów. Brzmi jak reklama z TV Mango, ale uwielbiam ją. Jak zresztą ¾ użytkowników.

Czy preferujesz jakiś styl tatuowania?

Najbardziej lubię abstrakcje i niekonwencjonalne podejście do konwencjonalnych tematów. Albo zupełnie niestandardowe pomysły. Nie lubię realizmu i full-coloru. Im coś dziwniejsze i bardziej innowacyjne, tym bardziej mi się podoba. Dotyczy to zarówno tego, co lubię robić, jak i tego, co sam lubię nosić na sobie.

Czy robisz własne projekty i skąd czerpiesz inspirację?

Robię tylko autorskie projekty. A jeśli chodzi o inspiracje - wystarczająco ich przynoszą mi moi klienci. Nie jestem raczej typem, który szuka natchnienia - wierzę w ciężką pracę. Staram się rysować i projektować codziennie, a to daje swobodę i płynność w tworzeniu.

Zobacz portfolio: Adam Ziotewicz / fot. Eloninja

Podejmujesz się coverów lub dziarania na bliznach? Nie jest prosta sztuka…

Tak, i bardzo lubię to robić. To zawsze wyzwanie, które wymaga tego, aby jeszcze głębiej się pochylić. A co za tym idzie okazja do rozwoju. No i co najważniejsze - mina człowieka, który pozbył się niechcianego tatuażu lub blizn jest po prostu bezcenna. Każdy, kto wykonuje covery powie Ci, że to właśnie ten typ klienta wychodzi ze studia najszczęśliwszy. Oczywiście, jest to dużo trudniejsza praca, ale pozostawia najwięcej satysfakcji.

Ile czeka się sesję do Ciebie? Jak się zapisać? Korzystasz z serwisów bookingowych typu Tattoodo czy InkSearch?

Zwykle od miesiąca do maksymalnie trzech. Nie zapisuję więcej do przodu, bo po pierwsze trudno jest się w tym później odnaleźć, a po drugie w przypadku jakichkolwiek zdarzeń losowych klienci nie muszą być przekładani na przyszły rok. Nie korzystam na razie z żadnych serwisów bookingowych. Zapisy prowadzę albo przez Sztorm Tattoo Studio, albo samodzielnie. Lubię mieć kontakt ze swoimi klientami.

Rysunek własnoręczny czy program graficzny/tablet graficzny?

Kiedyś wszystkie projekty rysowałem ręcznie na papierze. Obecnie wykonuję je na tablecie. To znacznie ułatwia pracę, choć nie polecam od tego zaczynać. Warsztat rysunkowy naprawdę ma ogromne znaczenie w tatuowaniu, i nie można go zaniedbywać. Tablet pozwala pracować dużo szybciej, oraz sprawniej wprowadzać zmiany. Nie wspominając już o możliwości wizualizacji. Ale jednak nie zrobi nic za ciebie. Choć obecnie biorąc pod uwagę specyfikę mojego stylu trudno byłoby mi obejść się bez tabletu.

Co jest większą sztuką. Zrobienie fajnego projektu czy przeniesienie go na skórę?

Jedno i drugie jest równie ważne i trudne. Słaby projekt nie przemieni się magicznie w dobry tatuaż. A nawet najlepszy projekt nie obroni się źle przeniesiony na skórę.

A co sądzisz o „podrasowywaniu” zdjęć wykonanych tatuaży?

Ciężkie pytanie, bo do fotografii mam dwie lewe ręce i krzywe nogi. Nawet gdybym bardzo chciał to nie umiem podrasować zdjęcia tak, żeby wyglądało jak z okładki Tattoofestu. Ba, ciężko mi jest nawet porządnie je zrobić. To moja pięta Achillesowa. Połowy zdjęć moich tatuaży nie publikuję, bo zwyczajnie się do tego nie nadają. Natomiast, jeśli chodzi o opinię na temat podrasowanych fotek cóż, żyjemy w czasach, w których klienci kupują oczami. I ja to doskonale rozumiem. Łatwo jest to potępiać, ale spójrzmy prawdzie w oczy – dobre zdjęcia przekładają się na ilość klientów. I wydaje mi się, że większość ludzi doskonale zdaje sobie sprawę, że świeży tatuaż na dobrej fotce będzie wyglądać nieco inaczej niż na żywo. Co innego, jeśli ktoś prostuje sobie linie w Photoshopie. Ale takich cwaniaków życie samo szybko zweryfikuje, i nie ma, co zbytnio zawracać sobie nimi głowy.

Tatuaż, z którego jesteś najbardziej dumny?

To jednocześnie tatuaż, za który dostałem nagrodę Sztosy 21’ w Waszym serwisie (śmiech). Mój imiennik przyszedł do mnie z pomysłem, żeby zrobić sobie tatuaż, który będzie przedstawiać nic. Na całej ręce. To moja ulubiona praca, i wydaje mi się, że wiele też wniosła do mojego tatuowania.

Zobacz portfolio: Adam Ziotewicz

Najdziwniejszy tatuaż, który zrobiłeś?

Poza wspomnianym „niczym” robiłem też np. cover linii życia linią życia tak, żeby nie było widać, że to linia życia (śmiech). Chociaż był to po części mój pomysł. Ja w ogóle lubię dziwne pomysły, jak już wcześniej wspominałem. Natomiast najdziwniejszy, jaki zrobiłem to chyba mroczny makaron świderek a’la Alien na stopie. Cały Sztorm czekał na dzień, kiedy ten klient pojawi się w końcu w studio, i skąd w ogóle wytrzasnął ten pomysł. Okazało się ostatecznie, że ma całkiem solidne i wcale nie głupie uzasadnienie. Ba, to nawet tatuaż, który ma swoje poważne znaczenie.

Zobacz portfolio: Adam Ziotewicz

Czy są motywy, których masz już dość lub nie robisz?

Jedyne motywy, których nie lubię, to te, których pełno można znaleźć w Internecie. I nie chodzi mi tutaj o tematy, tylko wzory tatuaży, które klienci chcieliby odtworzyć 1:1. Oczywiście nie wykonujemy takich prac, ale te zapytania są po prostu przykre w czasach, w których każde studio dysponuje zwykle kilkoma artystami o indywidualnym stylu. Przecież przykładowego wilka można zrobić na tyle sposobów, ilu tylko spotka artystów. Po co traktować tatuaż jak bluzkę z H&M, jeśli można mieć ubranie szyte na miarę od projektanta.

Najdziwniejsza rzecz, jaka Ci się przytrafiła w trakcie tatuowania?

Kiedy jeszcze odbywałem praktyki klient uciekł mi z niedokończonym tatuażem. Robiłem wtedy napis na przedramieniu. Jakaś sentencja złożona z trzech słów. Gość naprawdę przesadnie cierpiał. W połowie wypełniania ostatniego słowa stwierdził, że potrzebuje przerwy na papierosa. Minęło 10 minut, później 20, w końcu wyszedłem po niego przed studio. Okazało się, że zwiał. Pal licho pieniądze, stawka była odpowiednio praktykancka, ale serio, zostało nam wtedy jakieś 30 minut tatuowania. Nie uwierzę, że było to nie do przeskoczenia. Ciekawe czy dokończył napis u kogoś innego, czy trauma nie pozwala mu do dzisiaj (śmiech).

Czy jakieś szczególne zachowania u Klientów Cię irytują?

Myślę, że brak zaufania. Chyba każdego tatuatora irytują podobne zachowania. Najczęściej dotyczy to oczywiście wielkości wzoru. Klienci często myślą, że chcemy zrobić większy tylko po to, żeby wziąć za niego więcej pieniędzy. Odnoszę wrażenie, że zamykają wtedy oczy przed lustrem, żeby tylko nie okazało się, że tak wygląda lepiej. Będą to nosić przez całe życie, a bardzo często te kilka centymetrów nie zrobi nawet różnicy w cenie. Ale jeśli nie powie się tego drukowanymi literami (nie daj szatan, żeby była potrzebna dodatkowa sesja), to nie ma siły żeby takiego człowieka przegadać. Co kończy się najczęściej tym, że za jakiś czas w innym studio pojawi się na cover mówiąc, że
„tatuator mu to spier****”.

„Janusze tatuażu” to?

Ludzie, którzy nie potrafią tatuować, ale o tym nie wiedzą. Albo wiedzą, ale udają i dodatkowo brakuje im zajawki i chęci do rozwoju.

Czy jest jakiś artysta, który ma lub miał wpływ na Twój styl?

Hohooo, żeby tylko jeden. Uwielbiam prace Toko Lorena, i planuję zrobić u niego plecy. Jeśli chodzi o polską scenę jestem też wielkim fanem Akvarko i Timura Lysenko - których zresztą serdecznie pozdrawiam. Uwielbiam indywidualny charakter ich prac i formę ekspresji. Z pewnością mógłbym wymieniać i wymieniać, ale to takie moje top 3 jeśli chodzi o ulubionych tatuatorów. Jeśli chodzi o klasycznych grafików i malarzy, to w szczególności uwielbiam obrazy i rysunki Egona Schiele – w szczególności kobiece portrety, Williama Turnera i jego kompletnie mistrzowskie impresjonistyczne pejzaże, grafiki Piranesiego przedstawiające absolutnie powykręcane lochy z cyklu Carceri. No jest tego sporo. Ale bardzo dużo czerpię też z muzyki, bo mimo wszystko ma na mnie ogromny wpływ. Burial, Moderat i Massive Attack to takie moje elektroniczne top 3. Ale słucham też bardzo dużo black metalu – Mayhem, Darkthrone, Mgła, Cultes des Ghoules... Jednak w tym wszystkim staram się jak najbardziej szukać własnych form ekspresji, i z tego, co słyszę od moich klientów - z całkiem dobrym skutniem (śmiech).

Last Minute Tattoo
Wolne sesje, guest spoty, walk in. Sprawdź i Zarezerwuj termin.

Tattooartist.pl

TattooArtist.pl to serwis skupiający najlepszych polskich tatuażystów. Podzielony jest na kategorie: tatuaż, wzór, tatuażysta i studio. Znajdziesz tu również wyrafinowane inspiracje i ciekawe treści.

Great! You've successfully subscribed.
Great! Next, complete checkout for full access.
Welcome back! You've successfully signed in.
Success! Your account is fully activated, you now have access to all content.