Brzeg: Joanna Fąferko z Black Pearl Tattoo

Wywiady - Artyści tatuażu lip 06, 2020
Kocham kolor. Realistyczne, surrealistyczne czy malarskie prace w kolorze to moja bajka. Staram się nie ograniczać i jeśli klient ma otwartą głowę dodawać elementy graficzne tj. linie i tekstury. Bardzo lubię covery – jednak tu klient musi mi zaufać. Szarości są nieodłącznym elementem mojej pracy, mam do nich duży szacunek, jednak bardziej skłaniam się w stronę koloru.

Jesteś jedną z najbardziej rozpoznawalnych polskich artystek tatuaży. Skąd pomysł, że zostaniesz tatuażystką?

Sam pomysł wrzucił mi po raz pierwszy do głowy lokalny tatuator. Było to w czasie, kiedy kończyłam szkołę średnią.  Wielu moich znajomych miało już tatuaże, ale nie było to dla mnie nic ekscytującego.  Pracowałam wtedy za barem, często przyjeżdżając do pracy po zajęciach z grafiki. Pewnego dnia zobaczył odbitki moich linorytów i zapytał czy się nie zastanawiałam nad tatuowaniem. Myśl, że mogłabym żyć z pracy artystycznej była dla mnie dość nierealna, ale bardzo kusząca  Spróbowałam, więc swoich sił, ale to nie był jeszcze właściwy moment. Wróciłam szybko do rozsądnych planów – czyli udałam się na studia.  Minęło trochę czasu zanim zaczęłam tatuować na nowo.

Dziarasz od 2012 r. Tatuowanie to dla Ciebie praca czy styl życia?

Myślę, że mając taki zawód ciężko jest zupełnie oddzielić życie prywatne od zawodowego. Kiedy po raz drugi postanowiłam, że zajmę się tatuowaniem byłam już mamą i ta decyzja wpłynęła bardzo mocno na życie całej mojej najbliższej rodziny. Poszukując najlepszej dla mnie drogi rozwoju przeprowadzaliśmy się wielokrotnie, również poza granice Polski, zmienialiśmy kolejne mieszkania, często jadąc trochę na oślep przed siebie. Jednak ta praca dała nam dużo więcej niż lepsze pod względem finansowym życie. Zyskaliśmy niesamowitych przyjaciół i nawiązaliśmy wiele znajomości, zwiedziliśmy kawał świata jeżdżąc po konwentach i guest spotach. Teraz jesteśmy częścią tego tatuażowego świata i elementem wielu artystycznych inicjatyw. Mimo, że czasem nie jest łatwo. Tatuowanie to nie tylko styl naszego życia – to obecnie nieodłączna jego część.

A jak nie dziarasz to, co robisz?

Śpię (śmiech). A tak na poważnie ciągle żyję nowymi pomysłami i inicjatywami związanymi z tatuowaniem. Ich planowanie i realizacja zajmuje mi sporo wolnego czasu. Od zeszłego roku ruszyłam prężnie z seminariami, które skutecznie wypełniły mi wolny czas. Odskocznią jest stajnia. Ponad rok temu nasze rodzinne stado powiększyło się o rumaka Romana i teraz razem z córą wsiąkłyśmy w końskie życie. Ogólnie jestem takim typem człowieka, który na tyłku za długo nie posiedzi, więc zawsze mam coś do zaplanowania, albo zrobienia. Obecnie wraz z moją siostrą otwieram kawiarnię, bo kawa i jedzenie to nieodłączny element mojego życia.

Zastanawiałaś się kiedyś, kim byś była, gdybyś nie tatuowała?

Zanim tatuaż wdarł się do mojego życia miałam nawet całkiem niezły plan. Chciałam pracować z ludźmi, studiowałam przez chwilę psychologię.  Było też sporo innych zawodów, które wydawały mi się interesujące. Przed tatuowaniem miałam okazję do spróbowania swoich sił we współtworzeniu fundacji, organizacji warsztatów i pracy z dziećmi. Wszystko to sprawiało mi radość i wiele mnie nauczyło. Jednak jestem pewna,  że to, czym teraz zajmuję się obecnie jest moim wymarzonym zawodem.

Lubisz guest spoty?

Jasne. Łączą w sobie wszystko, co kocham – pracę, nowe wyzwania, podróże, nowe smaki (uwielbiam próbować lokalne potrawy), przyjaźnie stare i nowe, oraz czas na zdystansowanie się do prowadzenia własnego studia. Podczas wyjazdów mam znacznie więcej czasu na pracę, bo nie ograniczają mnie domowe obowiązki. Pracując w innym gronie tatuatorów zawsze czuję napływ świeżej energii. We własnym studiu współpracuję z managerką, która dopasowuje klienta do mnie. Podczas wyjazdów bywa różnie, więc często muszę podejmować większe wyzwania. Guest spoty to też czas na przemyślenia. Wiele się dzięki nim nauczyłam i mam nadzieję nauczę.

A konwenty?

Konwenty podobnie jak guest spoty dają mi wielkiego kopa energii, nowe wyzwania i jednocześnie możliwość pokazania swoich umiejętności. Pierwsze konwenty niosły za sobą niesamowite odkrycia. Pracując pod wielką presją czasu i stresu podejmowałam szybkie decyzje, wychodząc poza swoją strefę komfortu. Na każdym kolejnym konwencie „przez przypadek” robiłam jakiś progres techniczny. Z czasem konwenty stały się dla mnie przestrzenią do zabawy swoimi umiejętnościami i pozwoliły mi cieszyć się moją pracą. Polecam je każdemu – zwłaszcza tym na początku swojej przygody z tatuowaniem.

Jakie są największe wady tego „zawodu”?

Uważam, że to wszystko zależy od osoby i jej sposobu pracy. Dla mnie osobiście wadą pracy, którą kochasz jest zacieranie granic. Dotyczy to czasu pracy, ilości dni, w które się pracuje, czy własnych wygórowanych ambicji. Często czuję, że stoję w miejscu i ciężko mi ruszyć, albo biorę sobie za dużo na głowę. Ale to już wynika z moich osobistych wad, czy cech - a nie wad samego zawodu. Jest jedna bardzo ważna sprawa – zaleta i zarazem wada – żeby cieszyć się taką pracą trzeba jej się oddać w całości. Wykonywać ją sumiennie, z pasją i kreatywnością od a do z.

Jesteś właścicielką studia. Ciężko jest prowadzić własny biznes?

Tak. I na pewno nie byłabym z moim studiem w tym miejscu gdyby nie ludzie, którzy ze mną pracują. Ciężko jest zarazem prowadzić studio i być tatuatorką. To dwa odrębne zawody. Prowadzenie studia wymaga dystansu. Przez te lata musiałam nauczyć się słuchać, podejmować ważne decyzje i ponosić za nie odpowiedzialność. Nauczyłam się też, że nie zawsze mam rację i często zajmuje mi sporo czasu zanim to zauważę. I wciąż się uczę jak ten biznes prowadzić.

Jakieś rady dla tych, którzy chcieliby pójść na swoje?

Zapoznać się z wymogami, przepisami, ustawą regulującą naszą pracę i otwierając studio od razu spełnić wszystkie niezbędne warunki. Nie zostawiać nic na później. Znaleźć dobrego księgowego i doradcę finansowego. Zabezpieczyć się formalnie przed tym, co może nas spotkać, wkładać w prowadzenie działalności dużo energii i pracy.

Pamiętasz swój pierwszy raz, gdy wbiłaś igłę w czyjąś skórę?

Niestety tak. Byłam bardziej podekscytowana, niż zestresowana. Wszystko zrobiłam na opak i efekt był straszny. Oczywiście ćwiczyłam na najbliższych.

Pamiętasz swoją pierwszą maszynkę?

Oczywiście – pierwsze były cewki z Chin, których ramy można było wygiąć w dłoni.  Później cewki z Arsa, awans na chińskie rotarki (wcale nie takie złe, tylko trzeba było sporo ich zamawiać, bo żywotność sięgała dwóch miesięcy). Z takim sprzętem wyjechałam do Danii, gdzie w ramach motywacji właściciel studia  oznajmił mi, że jeżeli podczas mojej pierwszej konwencji wygram nagrodę to (za każdą z nagród) otrzymam wybraną przeze mnie maszynkę. Przyznam szczerze, że sam konwent był dla mnie takim stresem, że podczas pracy nie myślałam o jego obietnicy. Poziom nie był zbyt wysoki a ilość prac wystawionych do konkursu niewielka, co przyczyniło się do tego, że po 2 tygodniach otrzymałam 2 nowiusieńkie sigmy – Hyper i Prodigy. I to właśnie te maszyny zmieniły bardzo dużo, w jakości moich prac.

Cewka czy rotarka?

Zależy od tego, w jakim stylu się pracuje. Cieszę się, że zaczynałam na cewkach. Dziś również mam kilka customowych cewek do pracy w realizmie. Jednak obecne na rynku maszyny rotacyjne są wygodne i wielofunkcyjne, co daje mi większy komfort pracy. Jeśli ktoś zapytałby mnie o radę myślę, że na pewno warto spróbować pracy na obu rodzajach i zobaczyć, co mu bardziej służy.

Czym teraz dziarasz?

Rok temu wróciłam do korzeni i pracuję na maszynach Stigmy. Moje ulubione to Stigma Stylist i nowy Direct. Efekty możecie sami ocenić. Najbardziej cenię sobie ich moc i delikatność zarazem. Można nimi solidnie położyć zarówno kolor jak i szarości, jednocześnie nie przepracowując skóry. Dzięki temu mogę pracować warstwami bez obaw o proces gojenia.

Czy preferujesz jakiś styl tatuowania?

Kocham kolor. Realistyczne, surrealistyczne czy malarskie prace w kolorze to moja bajka. Staram się nie ograniczać i jeśli klient ma otwartą głowę dodawać elementy graficzne tj. linie i tekstury. Bardzo lubię covery – jednak tu klient musi mi zaufać. Szarości są nieodłącznym elementem mojej pracy, mam do nich duży szacunek, jednak bardziej skłaniam się w stronę koloru.

Czy robisz własne projekty i skąd czerpiesz inspirację?

Pracuję na swoich projektach. Są one albo inspirowane pomysłami i materiałami klienta, albo moją wizją i referencjami, które wydają mi się ciekawe. Lubię, kiedy motyw opowiada historię i jest dynamiczny. Dlatego staram się słuchać klientów i jeśli to możliwe nadawać kształt ich wizjom. Inspirują mnie historie, fotografie, prace innych tatuatorów. Wszystko to, co może bardziej otworzyć mi głowę na przedstawienie nawet oklepanego pomysłu w wyjątkowy sposób.

Podejmujesz się coverów lub dziarania na bliznach? Nie jest prosta sztuka…

Na początku nic nie jest proste (śmiech). Pierwsze covery zaczęłam robić podczas wyjazdów na guest spoty. Zawsze, kiedy jako „świeżynka” trafiałam do nowego studia miałam do wyboru: mniejsze, nieciekawe projekty, lub to, czego nikt inny nie chce robić: covery, poprawki i blizny. Zauważyłam taką fajną zależność, że klienci, którzy byli zadowoleni z covera wracali do mnie z czystą skórą w innych miejscach, mając do mnie olbrzymie zaufanie. Bardzo lubię dawać tatuażom, bądź bliznom nowe życie, jednak osoby, z którymi współpracuję muszą mieć bardzo otwartą głowę. Takie tatuaże dają mi w pewnym sensie dużą swobodę, ponieważ nie muszę się trzymać projektu 1:1. Często zmieniam coś w trakcie pracy, rozwijam tym swoją kreatywność.

Rysunek własnoręczny czy program graficzny/tablet graficzny?

Moje wzory projektuję w Photoshopie. Od tego programu zaczynałam i w nim pracuje mi się najlepiej. Cenię możliwość pokazania klientowi wizualizacji na ciele, oraz możliwość wprowadzenia szybkich poprawek, bądź zmian. Korzystam również z programu Sketchbook, oraz Procreate,  ale służy mi on bardziej do trenowania rysunku, projektowania wzorów na ubrania, czy materiałów promocyjnych i graficznych. Lubię rysować odręcznie, jednak to wymaga dużo więcej  czasu i częściej sięgam po tablet.  Jednak uważam, że każdy tatuator powinien znaleźć, choć trochę czasu na rysunek, bądź inną formę „żywej”, manualnej sztuki.

Czy składanie zdjęć w programie graficznym to sztuka? Czy sztuką jest przeniesienie tego na skórę?

To zależy. Według mnie to umiejętność, nad którą można pracować na różne sposoby.  Ciężko określić mi ramy sztuki. Myślę jednak, że wielu tatuatorów kreuje własne style, wychodzi poza wszelkie znane normy a ich prace są niesamowite i można je bezapelacyjnie nazwać dziełami sztuki.

A co sądzisz o „podrasowywaniu” zdjęć wykonanych tatuaży?

Myślę, że to takie kopanie pod sobą wielkiego dołu. Przeinaczanie i zakrzywianie prawdziwego obrazu tatuażu generuje popyt na coś, co nie jest możliwe i stwarza błędne wyobrażenie klientów o sztuce tatuażu. Zarówno aparaty, filtry i specjalne oświetlenie powinny być wykorzystywane, jako narzędzia pomocowe, ale z dozą rozsądku i w celu przedstawienia swojej pracy w realnym i bardzo dobrym jakościowo obrazie. I tego powinniśmy się trzymać.

Pamiętasz pierwszy tatuaż, który zrobiłaś?

Niestety, ale pamiętam. Mało tego wykonałam go na moim ówczesnym chłopaku a obecnym mężu, więc byłam zmuszona patrzeć na „moje dzieło” dość często. Na szczęście we wrześniu zeszłego roku tatuaż został przeze mnie zacoverowany podczas moich seminariów dotyczących technik zakrywania niechcianych tatuaży. Nie tęsknimy za nim (śmiech). Z tego, co pamiętam po 5 minutach zmyła mi się kalka. Całość zrobiłam dokładnie na opak kompozycyjnie, w złym miejscu, bez jakiegokolwiek kontrastu… Na dodatek zdobywając wiedzę na temat tatuowania wiele razy słyszałam, że tatuaże szare po wygojeniu są jaśniejsze. Ja te ciemne szarości posadziłam tak solidnie, że do ostatniego dnia przypominały ciemną plamę.

Tatuaż, z którego jesteś najbardziej dumna?

To moja praca z zeszłego roku. Wykonałam ją w Serbii na potrzeby inicjatywy kolektywu artystycznego „Vortex”,  do którego należę. Kiedy pojawił się pomysł o zrobieniu video zostałam poproszona o przygotowanie wzoru, a pomysłodawca zarówno tego projektu jak i całego kolektywu – Ivan Ekser miał za zadanie znaleźć klienta na mój projekt. Długo się zastanawiałam, co zrobić, aż w końcu wykonałam projekt  „dla siebie".  Jest to twarz kobiety z płomieniem „w głowie ", oraz napisem „IT’S ALL IN YOUR HEAD”. Miało to obrazować moje odczucia na temat tatuowania. Tego jak wiele możemy mieć pomysłów, jak bardzo możemy taki płomień w sobie rozniecać i że wsparcie ze strony innych pomaga nam w ciężkich chwilach i może bardzo motywować. Jednak wszystko musimy robić w zgodzie ze sobą, bo ten płomień, można też szybko zgasić – poprzez brak wiary w siebie,  zazdrość otoczenia, działanie sprzeczne z samym sobą – popęd za trendami i łaknieniem atencji. Bo wszystko zaczyna się i kończy w naszej głowie. Byłam pewna, że nawet, jeśli znajdzie się klient na ten projekt to nie będzie w stanie zrozumieć mojego przekazu. Jednak w ciągu zaledwie kilku minut znalazł się tatuator, który kilka tygodni później podczas sesji podzielił się ze mną swoimi odczuciami na temat wzoru. I słuchając go czułam jakby wszedł do mojej głowy. To był duży przełom. Ta sytuacja pokazała mi, że warto, że to, co mam do powiedzenia światu mogę pokazać moimi pracami i być wysłuchaną. I było to prawdziwe, a niedyktowane obecnymi trendami, czy ilością lajków na portalach społecznościowych.

Najdziwniejszy tatuaż, który zrobiłaś?

Na przestrzeni tych lat miałam tyle dziwnych sytuacji, że chyba się totalnie uodporniłam i nic nie jest w stanie mnie zdziwić. Miałam klientkę, która w trakcie tatuowania zmieniała projekt 3 razy, miałam klientów ze zwariowanymi pomysłami, osoby, które chciały tatuować różne dziwne części ciała. To część naszej pracy.

Czy są motywy, których masz już dość lub nie robisz?

W pewnym momencie zauważyłam, że drażnią mnie popularnie pomysły i kserowane projekty. Staram się zawsze rozmawiać z klientami i namawiać ich do zmian, tak żeby nie nosili tego samego motywu, co tysiące innych osób. Jednak z czasem dodarło do mnie, że prawdziwym wyzwaniem jest wykonać tatuaż znany i  wielokrotnie powielony – po swojemu i inaczej niż inni. I nie mówię tu o tym, żeby znaleźć inną referencję np. wilka, ale żeby cała kompozycja i pomysł robiły wrażenie. Łatwo jest dobremu tatuatorowi zaimponować innym swoim autorskim projektem wykonanym na kliencie, który poddał się jego wizji. Dużo trudniej wykazać się kreatywnością i zachować zapał robiąc jeden motyw kilka razy w ciągu miesiąca. A jednak jak się do tego odpowiednio podejdzie to możemy podejść do każdego pomysłu autorsko i świeżo.

Najdziwniejsza rzecz, jaka Ci się przytrafiła w trakcie tatuowania?

Trochę tego było, klient zaczął sesję i nie wrócił po przerwie. Miałam braki w dostawie prądu na konwencie. Raz nawet kończyliśmy tak późno, że prąd już wyłączyli… Omdlenia klientów  to dla nas w sumie norma, płacz raczej się rzadko zdarza. Ale to nie są dziwne rzeczy tylko naturalne reakcje organizmu.

Czy jakieś szczególne zachowania u Klientów Cię irytują?

Od tego mam na szczęście managerkę, która w pierwszej kolejności ma kontakt z klientem i o wszystkim go informuje. Zbiera też  dla mnie niezbędne materiały  Nie lubię natomiast,  kiedy klient po otrzymaniu konkretnych informacji od studia deklaruje, że wszystko rozumie, a później nęka mnie przez wiele dni w wiadomościach prywatnych, nie szanując managera i naszego czasu. Ale obecnie zdarza się to niezmiernie rzadko.

Z czego to może wynikać?

Ludzie różnie reagują na zasady działania naszego studia, jednak często wynika to z błędnych wyobrażeń, bądź braku wiedzy. Zamiast więc denerwować się w trudnych sytuacjach staramy się klientowi wyjaśnić, co, jak i dlaczego, tak żeby mógł nam zaufać. Rozumiem, że wykonanie tatuażu może być niełatwą decyzją i wychodzę  z zasady, że naszym zadaniem jest edukacja i szacunek w stronę klienta. Dając to od siebie, oczekuję tego w zamian. To moje zasady współpracy.

„Janusze tatuażu” to?

Szczerze to nie podoba mi się żartobliwe określenie osób, które wykonują „pseudo dziary” w niebezpiecznych warunkach, często przy tym chwaląc się publicznie efektami i zachęcając do tego innych. Zabrzmi to strasznie sztywno, ale nasza praca niesie za sobą tak dużą odpowiedzialność zarówno pod względem zdrowia jak i samej estetyki, że każdy, kto wykonuje to dla jaj, albo, co gorsza zarobkowo bez żadnych podstaw i chęci nauki powinien ponieść srogie konsekwencje.

Czy jest jakiś artysta, który ma lub miał wpływ na Twój styl?

Jest wielu artystów, którzy wywarli olbrzymi wpływ na mój sposób myślenia. Może nie bezpośrednio na styl, ale dzięki nim wciąż czuję, że się rozwijam. Wymienianie ich wszystkich z nazwisk nie ma sensu, bo wyszłaby mi długa lista. Ale pierwszą z tych osób na mojej drodze był Pan Andrzej Sznejweis, który pokazał mi, czym jest grafika. Swoim sposobem bycia i edukowania udowadniał, że wszystkie granice sztuki są tylko w mojej głowie. To niesamowity człowiek, który sztuką oddycha i nigdy nie oczekiwał za nic poklasku. Już, jako dziecko dzięki tym zajęciom czułam się wolna i mogłam z nich czerpać wielką radość. Z wiekiem czas spędzany w pracowni pozwalał mi też uciec od wszystkich problemów i trosk, oraz szarej rzeczywistości.

A jak czujesz się, z tym, że to Twoje pracę podziwiają inni?

Myślę, że słowo podziwiają jest mocno przesadzone. Uwielbiam  sytuacje, w której klienci są zadowoleni i z dumą noszą tatuaże wykonane przeze mnie. Lubię słowa uznania od innych tatuatorów – bardzo motywuje mnie to do dalszej pracy. Cieszą mnie publikacje w branżowej prasie, czy portalach tatuażowych, bo dzięki temu widzę, że to, co robię ma sens i mogę to pokazać światu.

Joanna Fąferko - Zobacz portfolio i zrób tatuaż
Joanna Fąferko - tatuażysta z Brzeg. Portfolio tatuaży, wzorów, informacje kontaktowe.

Tattooartist.pl

TattooArtist.pl to serwis skupiający najlepszych polskich tatuażystów. Podzielony jest na kategorie: tatuaż, wzór, tatuażysta i studio. Znajdziesz tu również wyrafinowane inspiracje i ciekawe treści.

Great! You've successfully subscribed.
Great! Next, complete checkout for full access.
Welcome back! You've successfully signed in.
Success! Your account is fully activated, you now have access to all content.