Rawicz: Dawid Dłubała ze studia Pain Ink

Wywiady - Artyści tatuażu sty 30, 2023
Lubię nie ograniczać się w stylistyce. Choć przeważnie są to czarno-szare, cieniowane motywy. Romansowałem z kolorem i całkiem mi się to podobało, ale bardzo niewielu ludzi przychodzi do mnie po kolor. Najbardziej mi podchodzą trochę mroczniejsze jak i surrealistyczne klimaty, ostatnimi czasy także biomechanika, choć ogólnie staram się nie zamykać w określonych ramach i lubię, co jakiś czas wyjść poza strefę komfortu i spróbować czegoś nowego.

Skąd pomysł, że zostaniesz tatuażystą?

Odkąd pamiętam rysowałem. W szkole zamiast notatek na stronach przeważnie widniały moje rysunki, a przelewanie swoich wyobrażeń na papier lub każdą inną powierzchnię jak mało, co potrafi zaabsorbować moją uwagę i czuję ogromną satysfakcję, gdy stworzę coś ciekawego. Do tego odrobine dołożył się mój starszy brat Oskar, który na swoją osiemnastkę sprezentował sobie pierwszy tatuaż. Pomyślałem wtedy, że to w sumie spoko opcja przerzucić się z papieru na skórę i spróbować swoich sił w tym temacie.

Kiedy dokładnie zacząłeś dziarać?

Krótko po osiemnastych urodzinach brata. Ja miałem wtedy jeszcze szesnaście. Był to rok 2007 bodajże. Zaczynałem na strychu w kamienicy, którą wtedy zamieszkiwałem. Pierwsze kombinacje były z samoróbkami. Później na swoje osiemnaste urodziny zakupiłem z dalekiego wschodu mój pierwszy zestaw do tatuowania z cewką, która to mnie irytowała niemiłosiernie tak bardzo, że mam ją nawet wytatuowaną na przedramieniu. Tak to się rozkręcało, aż w 2014 roku otworzyłem własne studio i od tego momentu można powiedzieć regularnie tatuuje.

Tatuowanie to dla Ciebie praca czy styl życia?

Coś pomiędzy. Potrafi mnie to wciągnąć bez opamiętania, tym bardziej, że ciągle uczę się zarządzać czasem i często siedzę nad projektami po godzinach, a dokładając do tego wszelkie inne aspekty jak media społecznościowe, wiadomości i wszystko, co konieczne do prowadzenia własnej działalności gospodarczej, potrafi to wypełnić całą przestrzeń życiową. Z drugiej strony staram się od tego trochę dystansować, w pewnym sensie umyślnie nakładając na to etykietę pracy, aby mieć nad tym większą kontrolę, ponieważ życie ma wiele istotnych aspektów, o których warto nie zapominać.

A jak nie dziarasz to, corobisz?

Amatorsko realizuję się, jako producent muzyczny, niedawno zakupiłem swój pierwszy fizyczny syntezator dźwięku i jest zaje*** (śmiech). Dodatkowo oprócz muzyki staram się poszerzać zakresu swoich umiejętności plastycznych na inne media jak glina czy płótno, a w minionym roku miałem nawet okazję wykonać swój pierwszy mural na ścianie o powierzchni stu metrów wspólnie z Krzyśkiem, którego pozdrawiam. Poza tym lubię wyskoczyć do lasu, czasami coś upichcić, posłuchać podcastów, raz na jakiś czas coś przeczytać, obejrzeć jakiś film czy serial, pograć w jakąś gierkę i od niedawna pomajsterkować, jak jest okazja.

Zastanawiałeś się kiedyś, kimbyś był, gdybyś nie tatuował?

Plany były zostać raperem, ale całe szczęście potoczyło się to wszystko zupełnie inaczej (śmiech).

Jesteś właścicielem studia. Ciężko jest prowadzić własny biznes?

Jako, że zatrudniam tylko sam siebie to nie jest najgorzej. Jest z tego tytułu trochę dodatkowych obowiązków, ale jeśli się wszystko zapisuje i ustawia dużo przypomnień, a dodatkowo konsultuje pewne kwestie z ludźmi, którzy się lepiej na nich znają, to nie sprawia to większego problemu, przynajmniej w tym biznesie i w tej skali, co moja.

Jakieś rady dla tych, którzy chcieliby pójść na swoje?

Nie ma, co się bać. Wiedza na temat prowadzenia własnego studia czy ogólnie prostej działalności jest powszechnie dostępna. Korzystajcie z niej i będzie dobrze.

Lubisz guest spoty?

Niestety nie brałem w żadnym udziału. Nie mam znajomości w środowisku, żeby wybrać się do kogoś w większym mieście po znajomości, a podnajmowanie powierzchni jakoś nawet mi nie przeszło przez głowę. Odkąd otwarłem studio zapędziłem się z zapisami i nie było nawet opcji, żeby się urwać. Dopiero, co niedawno się z tym ogarnąłem. Wyszło jak wyszło, ale nie zamykam się na takie rzeczy, zobaczymy, co los przyniesie (śmiech).

A konwenty?

Miałem plan ruszyć z większą ilością konwentów tuż przed pandemią. Niestety covid i różne inne problemy, które zaczęły się w tamtym okresie, przystopowały mój zapał i na wielu nie byłem. Mimo wszystko jak ogarnę, co trzeba to na pewno zwiększy się ilość odwiedzonych przeze mnie konwencji, tym bardziej, że z ostatniej, na której byłem przywiozłem statuetkę z 3 miejscem za tatuaż graficzny.

Jakie są największe wady tego „zawodu”?

Częsty brak czasu na cokolwiek innego oraz widmo zbliżających się z każdym rokiem coraz to poważniejszych schorzeń kręgosłupa (śmiech).

Jakieś rady dla tych, którzy chcieliby spróbować swoich sił w tatuowaniu?

Nie róbcie pierwszych tatuaży na sobie (śmiech).

Pamiętasz swój pierwszy raz, gdy wbiłeś igłę w czyjąś skórę?

Tak. Pierwszy raz miał miejsce na wspomnianym wcześniej strychu. Na początek poszła świńska skóra, ale prawdę mówiąc do kitu się na niej dziabało, tym bardziej moimi samoróbami, tak, więc szybko znalazłem pierwszą ofiarę. Jest to dość drastyczna historia. Był to rok 2007. Kolega postanowił sobie wytatuować czaszkę z liściem gandy z mojego zeszyciku, tak, więc bez większego zastanowienia polecieliśmy do muzycznego po strunę. Okazało się jednak, że muzyczny był już nieczynny, a i nie było skąd takowej załatwić, ale ja niezłomny, będąc już tak nakręconym na dziaranie, wpadłem na genialny pomysł. Na szlifierce stołowej zaostrzyłem drut miedziany średnicy niewiele mniejszej jak wkład do długopisu. Nie szło to jakoś przesadnie łatwo, ale gdy już osiągnąłem względną ostrość, która wydawała się być wystarczającą, podjęliśmy się próby tatuowania. Kolega cierpiał niemiłosiernie, ale było to poświęcenie, które byłem w stanie ponieść, żeby tylko przekuć ten rysunek w mój pierwszy tatuaż na ludzkiej skórze (śmiech). Gdy już skończyliśmy kolega był tak zadowolony, że to wszystko dobiegło końca, że nawet się nie przyglądał, co mu tam wszyło. Po tygodniu jednak, gdy się potkaliśmy okazało się, że tatuaż najzwyczajniej w świecie znikł bez śladu. Po tamtym doświadczeniu postanowiłem, że jednak, czym prędzej musze sobie kupić coś na kształt profesjonalnej maszynki.

A swoją pierwszą maszynkę?

Pierwszą chińską cewkę tak. Pierwszej samoróby nie bardzo. Nie był ze mnie przesadnie utalentowany inżynier, więc wychodziły mi badziewne maszynki, co się szybko rozpadały. I dobrze, bo to tylko szybciej mnie pchnęło we właściwym kierunku (śmiech).

Cewka czy rotarka?

Rotarka i to zdecydowanie. Wygoda, kontrola i moc, jakie dostarczają te maszynki, tym bardziej w połączeniu z kartridżami, dają mi nieporównywalnie większą przyjemność z wykonywania tatuaży.

Czym teraz dziarasz?

Są to Equalizery od Kwadronu: Astral Pen, Spike Mini 1 i 2, oraz Dragonfly x2 od Inkmachines. Jest to jak dla mnie świetny zestaw. Z racji, że zdarza mi się tatuować różnymi technikami

Czy preferujesz jakiś styl tatuowania?

Lubię nie ograniczać się w stylistyce. Choć przeważnie są to czarno-szare, cieniowane motywy. Romansowałem z kolorem i całkiem mi się to podobało, ale bardzo niewielu ludzi przychodzi do mnie po kolor. Najbardziej mi podchodzą trochę mroczniejsze jak i surrealistyczne klimaty, ostatnimi czasy także biomechanika, choć ogólnie staram się nie zamykać w określonych ramach i lubię, co jakiś czas wyjść poza strefę komfortu i spróbować czegoś nowego. W moim portfolio jeszcze nie znajdziecie klimatów, które preferuje w takiej ilości, w jakiej bym sobie tego życzył. Często klienci, którzy do mnie trafiają wolą bardziej powszechne tematy, ale to się powoli zmienia.

Czy robisz własne projekty i skąd czerpiesz inspirację?

Tak. Aktualnie staram się robić jak najwięcej autorskich projektów, a i coraz częściej mam okazję wykonać jakiś freehand z głowy, co szczerze mówiąc bardzo mi się spodobało, bo paradoksalnie nie czuję takiej presji jak przy projektowaniu w domowym zaciszu.

Mimo wszystko nadal się zdarzy, że po prostu przerabiam po swojemu motyw, który się spodobał klientowi w Internecie, a że spodobał się bardzo to trzeba się miarkować z tymi przeróbkami. Na szczęście zdarza mi się to aktualnie bardzo rzadko. Inspiracje natomiast czerpie zewsząd. Inspirują mnie inni artyści, malarstwo, rzeźby, czy nawet projekty na koszulkach itp. Kumuluję to wszystko pod kopułą i pozwalam, żeby mój umysł podrzucał mi, co tam akurat z tego zmiksował.

Zobacz portfolio: Dawid Dłubała

Podejmujesz się coverów lub dziarania na bliznach? Nie jest prosta sztuka…

Nie mam z tym problemu, ale jest jedno, ale… Jeśli trzeba zakryć coś ciemnego, czego klient nie chce choćby rozjaśnić laserem, to ja decyduję, czym to zakryjemy. Ja dam z siebie wszystko, żeby po zagojeniu to się prezentowało jak najlepiej i żeby nie przebijał stary motyw, ale tutaj muszę posłuchać swojej intuicji i korzystając z doświadczenia dobrać projekt, który spełni te warunki. Oczywiście można przedyskutować czy w grę wchodzą mroczne motywy czy coś pogodniejszego, ale jeśli z tego nie ma wyjść na końcu nieczytelny klops to klient będzie zmuszony ostatecznie mi zaufać i iść na kompromis.

Ile czeka się na sesję do Ciebie? Jak się zapisać? Korzystasz z serwisów bookingowych typu Tattoodo czy InkSearch?

Aktualnie są to okolice trzech miesięcy. Najlepiej kontaktować się ze mną za pośrednictwem Messengera albo insta. Choć mail również wchodzi w grę. Z serwisów bookingowych nie korzystam, bo lubię mieć nad tą kwestią pełną pieczę.

Rysunek własnoręczny czy program graficzny/tablet graficzny?

Jeśli do pracy nad projektami to tylko tablet graficzny. Ja korzystam z takowego, co znacznie skróciło czas mojej pracy, nie mówiąc już o swobodzie w kwestii wszelkiego rodzaju poprawek itp. Jeśli dla przyjemności to tylko własnoręcznie, na czym tam, kto lubi. Nic nie zastąpi przyjemności z operowania naturalnymi mediami.

Co jest większą sztuką. Zrobienie fajnego projektu czy przeniesienie go na skórę?

Zależy, w jakim stylu i gdzie na skórze (śmiech).

A co sądzisz o „podrasowywaniu” zdjęć wykonanych tatuaży?

Przesadne podkręcanie to zło. Subtelna korekcja to konieczność, jeśli chce się dotrzeć ze swoją pracą do szerszego grona. Klienci często przynoszą, jako zdjęcia poglądowe mocno podrasowane foty, bo te najbardziej przyciągają naszą uwagę. Dlatego pominięcie korekcji może nam niepotrzebnie utrudnić pozyskiwanie nowych klientów. Sam stosuję redukcję zaczerwienienia przy świeżym tatuażu, czy też rozjaśniam odcień skóry, jeśli ta jest ciemna lub czasami minimalnie dźwignę kontrast. Przede wszystkim jednak staram się zrobić dobre zdjęcie, które nie będzie wymagało zbytniej ingerencji.

Pamiętasz pierwszy tatuaż, który zrobiłeś?

Taki, który można uznać za zrobiony, bo nie zmazał się po tygodniu? Owszem.  Był to napis G-unit na przedramieniu ziomka. Koślawy jak cholera, ale u kumpla w szkole wszyscy byli zachwyceni. No może oprócz nauczycieli (śmiech).

Tatuaż, z którego jesteś najbardziej dumny?

Jak tak się zastanowić to chyba ten zaprojektowany na freehandzie anioł walczący z demonem. Nie jest może najpiękniejszy, ale znacznie podciągnął moją pewność siebie odnośnie tego, co jestem w stanie na free wymyślić. Ostatecznie jest plan, że będzie z tego cały rękaw na freestyle’u więc już nie mogę się doczekać.

Najdziwniejszy tatuaż, który zrobiłeś?

Nie jest on jakoś szczególnie dziwny w moim postrzeganiu, ale pewnie wiele osób by tak uznało. Mianowicie chodzi o skrzydlatą świnię w ciemnych okularach. Choć przy tych, które idzie znaleźć w Internecie to pikuś.

Czy są motywy, których masz już dość lub nie robisz?

Miałem dość w pewnym momencie wilków, ale ludzie na szczęście z tym przystopowali i mi na ten moment przeszło. Nadal nie lubię robić tribali i geometrycznych wzorów powtarzających się na pół ręki, bo jest to dla mnie strasznie monotonna robota.

Najdziwniejsza rzecz, jaka Ci się przytrafiła w trakcie tatuowania?

Było to na mojej pierwszej lokalizacji. Miałem tam okna zalepione folią z bambusami. Rozmawiając z klientką podczas tatuowania na tematy związane z szeroko pojętym artyzmem ta oznajmiła mi, że również para się pewnego rodzaju sztuką i ni stąd ni z owąd zaczęła mi na freestyle’u opowiadać wiersz o wcześniej wspomnianych bambusach. Był to wiersz biały, inspirowany chyba jakimś psychodelicznym nurtem w poezji, bo to było naprawdę dziwne doświadczenie. I żeby nie było ja tam szanuję improwizację, ale ta akurat mnie przerosła (śmiech).

Czy jakieś szczególne zachowania u Klientów Cię irytują?

Gdy upierają się przy swojej wizji, a Ty wiesz, że wprowadzając pewne zmiany może to lepiej wyglądać na ciele. Mimo wszystko zdecydowanie lepsze to jak klienci, którzy zupełnie nie wiedzą, czego chcą i mówią wymyśl mi coś fajnego, a gdy cokolwiek im zaproponujesz mówią nie wiem musiałbym to zobaczyć (śmiech).

„Janusze tatuażu” to?

Ludzie z zamiłowaniem do sztuki tatuażu, którzy są pokrzywdzeni przez los zupełnym brakiem poczucia estetyki. Choć mam też z tyłu głowy myśl, że być może ich dzieła to sztuka tak dalece wyprzedzająca swoje czasy, że nie jestem w stanie tego objąć swoim umysłem. W każdym bądź razie świat bez nich nie byłby tak kolorowy (śmiech).

Czy jest jakiś artysta, który ma lub miał wpływ na Twój styl?

Całe mnóstwo… I zapewne jeszcze ktoś by się znalazł (śmiech).

Last Minute Tattoo
Wolne sesje, guest spoty, walk in. Sprawdź i Zarezerwuj termin.

Tattooartist.pl

TattooArtist.pl to serwis skupiający najlepszych polskich tatuażystów. Podzielony jest na kategorie: tatuaż, wzór, tatuażysta i studio. Znajdziesz tu również wyrafinowane inspiracje i ciekawe treści.

Great! You've successfully subscribed.
Great! Next, complete checkout for full access.
Welcome back! You've successfully signed in.
Success! Your account is fully activated, you now have access to all content.