Sosnowiec: Ebi Ink z Aerograffitink

Wywiady - Artyści tatuażu paź 25, 2021
Najlepiej czuję się w tematyce anime, cartoon i newschool. Lubię kiedy tatuaże są kolorowe, dynamiczne. Uwielbiam moment kolorowania, bo z racji tego, że nie robię dla klientów kolorowych projektów, tylko kładę je freehand - bezpośrednio na sesji, końcowy efekt jest niespodzianką też dla mnie. Lubię wykonywać  tatuaże dotworkowe, kwiatowe i graficzne, ale jednak anime i cartoony to coś, w co wkładam zawsze największy kawałek siebie.

Skąd pomysł, że zostaniesz tatuażystką?

Sama chyba nigdy bym na to nie wpadła (śmiech). Pomysł narodził się kilka lat temu, kiedy byłam robić sobie swój pierwszy tatuaż. Wtedy nawet nie pomyślałabym, że po wizycie zostanie mi coś więcej niż tylko tatuaż. Tatuażysta, z którym wtedy rozmawiałam zasugerował, że jeśli lubię rysować to mogłabym spróbować zająć się tatuowaniem... i spróbowałam. Zawód, w którym wtedy pracowałam nie był czymś w czym spełniałam się zawodowo, więc postanowiłam zaryzykować, poświęcić trochę czasu wolnego, no i jestem. Prawie przez rok ciągnęłam pracę na etat i praktyki więc łatwo nie było, ale ani dnia nie żałowałam tej decyzji.

Kiedy dokładnie zaczęłaś dziarać?

W 2017 roku dostałam się na praktyki do studia tatuażu nie mając oczywiście jeszcze żadnego pojęcia jak technicznie się za to zabrać, ani nie będąc w posiadaniu żadnego sprzętu. Obserwowałam tatuatorów przy pracy, pytałam, rysowałam, później kupiłam swoją pierwszą maszynkę i dopiero wtedy zaczęła się prawdziwa nauka. Trwa ona do teraz i trwać mam nadzieję będzie przez kolejne lata.

Tatuowanie to dla Ciebie praca czy styl życia?

Styl życia i praca w jednym. Cieszę się, że należę do tych osób które mogą powiedzieć, że idąc do pracy idą się relaksować. Jeśli miałabym powiedzieć, że pracuję, to robię to 24h na dobę, więc wolę powiedzieć, że żyję tatuowaniem. Lepiej wyjść na pasjonata niż na pracoholika (śmiech).

A jak nie dziarasz to co robisz?

Spełniam się jako mama 3-latka, czyli układam puzzle, śpiewam Psi Patrol, rysuję wozy policyjne. Hobbystycznie dla siebie oglądam seriale, anime, czasem zajmuję się rękodziełem. Uwielbiam kino grozy, jednak mam na nie czas tylko kiedy wszyscy śpią - nikt inny w domu nie podziela tej miłości (śmiech). Nie pogardzę też dobrą grą na konsole od czasu do czasu.

Zastanawiałaś się kiedyś kim byś była, gdybyś nie tatuowała?

Nie muszę się zastanawiać gdyż wiem to doskonale. Byłabym farmaceutą. To jest mój wyuczony zawód i tym się zajmowałam przed tatuażem. Jeżeli kiedyś coś sprawiłoby, że nie mogłabym dalej tatuować, najpewniej wrócę za ladę apteki. Jest to opcja, która pozwala mi teraz bez stresu eksperymentować i robić to co kocham bo wiem, że zawsze w razie czego mam jakiś backup.

Jakieś rady dla tych, którzy chcieliby pójść na swoje albo myślą o tatuowaniu?

Choć ja sama nie jestem właścicielką studia to mam zarejestrowaną swoją działalność. Nie jest to na pewno łatwe i wiele jeszcze muszę się nauczyć, gdyż jest to dla mnie świeży temat. Ważne, żeby mieć się kogo doradzić w chwilach niepewności, nie poddawać się i jak już się za coś zabierze to robić to na 100%. W końcu jesteśmy tylko ludźmi i możemy się mylić lub czegoś nie wiedzieć. Ciężka praca, poświęcenie i doza zdrowego rozsądku to solidny fundament, cała reszta z czasem przyjdzie sama.

Lubisz guest spoty?

Ostatnio mam możliwość więcej jeździć i stwierdzam, że jest to super sprawa! Spotowanie pozwala poznać innych tatuatorów, wymienić się doświadczeniem, stylem pracy i spostrzeżeniami oraz przy okazji trochę zwiedzić. Myślę, że jest to bardzo fajne urozmaicenie do codziennej pracy. Pozwala się rozwijać oraz odświeżyć i zrewidować własne poglądy nie tylko w dziedzinie tatuażu.

A konwenty?

Konwenty to dla mnie nowość. Do tej pory tylko raz miałam okazję odwiedzić konwent w charakterze zwiedzającego. Dopiero w tym roku pierwszy raz pracowałam jako wystawca i są to jak na razie bardzo miłe wspomnienia. Był na początku lekki szok, musiałam się przyzwyczaić do nieco innych, specyficznych warunków pracy. Tatuowanie na konwencie też nie należy do najłatwiejszych ale niesie ze sobą ogromną satysfakcję. Najmilej zaskoczyło mnie kiedy ktoś podchodził żeby zagadać, przywitać się, kiedy było widać że ktoś podszedł dla mnie i mojej pracy, bo mnie rozpoznał albo szukał. Dla takich chwil warto to robić!

Na Katowice Tattoo Konwent to zgarnęłaś swoje pierwsze nagrody w życiu. Jakie to uczucie?

Niesamowite! Tym bardziej, że się tego kompletnie nie spodziewałam. To był dopiero drugi konwent na którym byłam jako wystawca. Mam wrażenie (zresztą znajomi z pracy też się śmiali), że byłam tam wtedy najszczęśliwszym dzieckiem na scenie (śmiech). Na pewno nie zapomnę tych chwil jeszcze przez długi czas. Takie momenty niesamowicie motywują i wynagradzają trudy tej pracy.

Ebi Ink oraz Ksanaink

Jakie są największe wady tego „zawodu”?

Dla kogoś z moim podejściem na pewno ograniczenie czasu wolnego. Lubię zrobić projekt wcześniej, dopracować go i omówić z klientem, więc większość projektów robię nierzadko kilka dni wcześniej w domu. Pozwala mi to zaoszczędzić czas, który spędzam w studiu, ale wymaga wyłączenia się na chwilę z życia rodzinnego. Nie muszę pewnie wspominać o plecach, które czasem dotkliwie dają o sobie znać po długiej sesji.

Pamiętasz swój pierwszy raz, gdy wbiłaś igłę w czyjąś skórę?

Oj, pamiętam bardzo dobrze. Stresik był ogromny. Miałam zrobić malutki tatuażyk, a finalnie wyszła dziara na pół uda dodatkowo u kompletnie obcej osoby (śmiech). Później już samo poleciało. Tatuowałam i znajomych i obce osoby, sprawdzałam co lubię robić i jakie style najbardziej mi odpowiadają. Mam taką swoją tradycję, że co roku wrzucam ten pierwszy tatuaż. Widzę wtedy jak daleko zaszłam i jak bardzo zmienił się mój styl pracy. Stało się to pewnego rodzaju tradycją, rytuałem.

To jaki był ten Twój pierwszy tatuaż?

Moim pierwszym tatuażem była pęknięta żarówka z kwiatami. Robiłam ją w studiu po kilku miesiącach praktyki. Stresowałam się jak diabli gdyż był na obcej osobie. Tatuaż wyszedł całkiem nieźle i mam nadzieję, że osoba która go nosi nie żałowała swojej odważnej decyzji. Właśnie ten tatuaż publikuję co roku w "rocznicę" pierwszej dziarki na człowieku. Mam do niego sentyment i jest dla mnie swego rodzaju symbolem rozpoczęcia nowego rozdziału w życiu.

Pamiętasz swoją pierwszą maszynkę?

Pamiętam (śmiech). Zmieniłam ją całkiem niedawno. To była Inkjecta Flite. Wiernie i bezawaryjnie służyła mi ponad 3 lata. Teraz także pracuję na tej firmie. Raczej nie zmieniam sprzętu, do którego mam zaufanie, więc jako kolejną maszynkę także wybrałam Inkjecte i uważam to za dobry wybór.

Cewka czy rotarka?

Rotarka. Cewki są fajne, mają swoją historię, ale ja cenię sobie wygodę i intuicyjną obsługę. Łatwo się przyzwyczajam i niechętnie zmieniam sprzęt, który już znam, więc raczej nie będzie mnie ciągnąć do testowania cewek.

To czym dokładnie teraz  dziarasz?

Obecnie mam model bezprzewodowy X1. Możliwość pozbycia się kabli daje mi sporo większy komfort i rozmach w pracy. Najpierw musiałam trochę poszperać w instrukcji, ale jak już przywykłam do ustawień to zmiana wszystkiego w trakcie pracy przychodzi teraz całkowicie naturalnie. Jestem trochę roztrzepana, więc zdarzało się, że pracując na kablu potrafiłam się nieźle zaplątać i przy okazji zrzucić pół stanowiska (śmiech).

Czy preferujesz jakiś styl tatuowania?

Najlepiej czuję się w tematyce anime, cartoon i newschool. Lubię kiedy tatuaże są kolorowe, dynamiczne. Uwielbiam moment kolorowania, bo z racji tego, że nie robię dla klientów kolorowych projektów, tylko kładę je freehand - bezpośrednio na sesji, końcowy efekt jest niespodzianką też dla mnie. Lubię wykonywać  tatuaże dotworkowe, kwiatowe i graficzne, ale jednak anime i cartoony to coś, w co wkładam zawsze największy kawałek siebie.

Czy robisz własne projekty i skąd czerpiesz inspirację?

Do każdego projektu staram się podchodzić maksymalnie indywidualnie i zawsze dodać coś mojego. Inspirację czerpię z czego się da:  ze zdjęć, anime, bajek, cosplay, figurek, można wymieniać i wymieniać. Często projekty postaci buduję na modelach w programach 3d, mam wtedy wpływ na ustawienie, kąt widzenia i rzut światła. Lubię wykonywać tatuaże typowo słodkie i dziewczęce, ale takie o zabarwieniu bardziej creepy lub pikantnym też znajdą się gdzieś tam w portfolio.

Podejmujesz się coverów lub dziarania na bliznach? Nie jest prosta sztuka…

Czasem się podejmuję, ale nie czuję się w tym jeszcze zbyt pewnie. Kiedy mam możliwość zrobienia covera zawsze długo się zastanawiam czy dam radę. Klienci i współpracownicy śmiali się, że ja nie lubię coverów, ale one lubią mnie i być może jest w tym trochę prawdy, jednak co czyste płótno, to czyste (śmiech). Podobnie jest z bliznami. Każdą oceniam indywidualnie i określam, czy i jak jestem w stanie ją zakryć.

Ile czeka się sesję do Ciebie? Jak się zapisać? Korzystasz z serwisów bookingowych typu Tattoodo czy InkSearch?

Poza tatuowaniem jestem pełnoetatową mamą, więc staram się nie zapychać kalendarza za daleko, gdyż nigdy nie wiadomo czy coś nagle nie wypadnie. Zazwyczaj mam terminy na dwa miesiące do przodu. Korzystam z takich serwisów jak Instagram, mam fanpage na Facebooku no i oczywiście konto na Tattooartist. Posiadam też konto Inksearch, jednak najwygodniej prowadzić mi booking przez Fanpage i Instagram. Najrzadziej chyba prowadzę zapisy mailowo, chociaż też się zdarza.

Rysunek własnoręczny czy program graficzny/tablet graficzny?

Zaczynałam rysując projekty ręcznie, jednak tablet to taka wygoda i możliwości, że szybko stało się to głównym narzędziem do tworzenia projektów i grafik. Czasem, jeszcze dla własnej satysfakcji i wprawy, narysuję coś tradycyjnie (teraz głównie wszelkiego rodzaju autka), ale już tylko w ramach relaksu, a nie codziennej czynności.

Czy składanie zdjęć w programie graficznym to sztuka? Czy sztuką jest przeniesienie tego na skórę?

Nie robię realistyki i u mnie większość „sztuki” w tworzeniu projektów to rysowanie linii i zaznaczenie cieni, ale uważam, że tatuaż realistyczny wymaga dość sporej wiedzy i zmysłu. Ciężko jest stworzyć coś nowego od zera, ale równie ciężko stworzyć kopię tego co się widzi. Tym bardziej, że skóra to nie papier i żyje własnym życiem. Trzeba brać pod uwagę anatomię klienta, odcień skóry, krzywizny ciała. Ja się do realistyki kompletnie nie nadaję więc podziwiam tych, którym realizm przychodzi jak pisanie alfabetu.

A co sądzisz o „podrasowywaniu” zdjęć wykonanych tatuaży?

Między podrasowaniem a przesadą w tym przypadku jest bardzo cienka granica. Lekkie wyostrzenie zdjęcia, dodanie przyciągającego oko tła, poprawienie kontrastu, wykadrowanie uważam za całkowicie normalne. Teraz jest moda na prowadzenie profilu w jednym stylu, schemacie i całkowicie to rozumiem. Natomiast używanie różnych sztuczek by zatrzeć własne niedociągnięcia i ukryć niedoskonałości wprowadza w błąd i niestety w końcu może wrócić z niebyt miłymi konsekwencjami.

Tatuaż, z którego jesteś najbardziej dumna?

Nie potrafię powiedzieć. W każdy tatuaż, który robię, wkładam 100% siebie. Tatuaże, które w tym roku pierwszy raz zaprowadziły mnie na scenę na konwencji darzę szczególnym sentymentem, ale zawsze wynajdę coś, co mogłam w danej pracy zrobić inaczej, lepiej, dokładniej… więc ta duma to bardzo płynne pojęcie (śmiech). Na pewno będę pamiętać ten pierwszy tatuaż, za który dostałam nagrodę. Była to otwarta Matrioszka stylizowana na Księżniczkę Mononoke, z której wylatują cukierkowo wyglądające postacie. Projekt zmieniałam (a raczej rysowałam od nowa) na dwa dni przed konwentem, więc tym bardziej byłam zaskoczona, kiedy wyczytali mnie na scenę. Zgarnęliśmy wtedy z klientką 3 miejsce w tatuażu Dnia.

Najdziwniejszy tatuaż, który zrobiłaś?

Fioletowe ornamenty na wzgórku łonowym. Wyszło całkiem ładnie, nietypowo i nieszablonowo. Tatuaż był subtelny i kobiecy. Dodatkowo klientka stwierdziła, że to był jeden z mniej bolesnych tatuaży (śmiech). Nie przepadam za robieniem ornamentów i mandali, jednak w tym przypadku zgodziłam się ze względu na nieszablonowy pomysł i odniesienie we wzorze do Czarodziejki z Księżyca.

Czy są motywy, których masz już dość lub nie robisz?

Nie robię (albo baaaaardzo rzadko) wszelkiego rodzaju napisów, drobnych znaczków, nie tatuuję twarzy i boków palców, odmawiam lub zachęcam do przemyślenia wykonania tatuaży które wiem, że w przyszłości mogą sprawić właścicielowi problem, nie wykonuję tatuaży ignorant oraz o tematyce około nazistowskiej. Niezbyt lubimy się z mandalami ze względu na dość monotonną pracę.

Najdziwniejsza rzecz jaka Ci się przytrafiła w trakcie tatuowania?

Przyszła do mnie para, która chciała matching tattoos. Nie pracowałam wtedy jeszcze jakoś długo i każdy tatuaż to była możliwość nauki. Ona chciała kółko na nadgarstku, on krzyżyk w tym samym miejscu. Niestety okazało się, że to płeć silniejsza ma w tym przypadku mniejszy próg bólu, więc po pierwszej kresce krzyżyka musieliśmy zrobić dość długą przerwę, żeby klient mógł dojść do siebie. Paradoks całego zdarzenia polegał na tym, że sam tatuaż zajął by nie więcej niż minutę, a w sumie zeszła nam prawie godzina. Później wszyscy się z tego śmialiśmy, ale domyślam się, że w tamtym momencie nie było chłopakowi do śmiechu.

Czy jakieś szczególne zachowania u Klientów Cię irytują?

Chyba najpopularniejsze takie zachowania irytujące nie tylko mnie, ale i większość tatuatorów, to niestawienie się na sesję bez uprzedniego odwołania, przychodzenie w stanie wskazującym lub z syndromem dnia drugiego, albo targowanie się o cenę usługi. Poza tym ja tracę cierpliwość w momencie, kiedy dziesiąty raz odbijam kalkę i dalej jest 2mm nie w tą stronę (śmiech). Dość irytującą sprawą było też stawianie oporu kiedy proponowałam w trakcie pracy zmianę koloru na inny, który będzie lepiej pasował - z tego powodu wszystkie kolory dobieram na sesji, a klient dostaje do wglądu same linie.

„Janusze tatuażu” to?

Dla mnie taki podręcznikowy przykład "Janusza" to osoba, która bez żadnych wyrzutów sumienia powiela w 100% tatuaże wykonane i projektowane przez innych artystów. W obecnych czasach mamy taki dostęp do wszelkiego rodzaju referencji, że naprawdę ciężko jest samemu czegoś nie wymyślić. Można się kimś inspirować, można jeden temat ugryźć na kilka sposobów. Podpatrzeć sposób ułożenia elementów lub połączenie kolorów, ale perfidne kopiowanie czegoś bez chociażby odrobiny własnej inwencji jest dla mnie zachowaniem "Januszowym". Mianem "Janusza" określiłabym też tatuatora, który podchodzi lekceważąco do klienta. Nie ma takich przypadków dużo, ale jednak są. Jest to dość tolerancyjny zawód w którym panują głównie luźne relacje, jednak mimo całej tej frajdy nie wolno zapomnieć, że to też jest praca. Jeśli uważamy się za profesjonalistów to zachowujmy się jak oni.

Czy jest jakiś artysta, który ma lub miał wpływ na Twój styl?

Uwielbiam twórczość takich osób jak Laura Anunnaki, Lilian Raya i Brando Chiesa. Ich unikalne pomysły i nieszablonowe myślenie są dla mnie inspiracją i motorem do ciągłej pracy nad sobą i swoim warsztatem. Mam nadzieję, że kiedyś będę chociaż w połowie tak dobra jak oni. Jeśli chodzi o artystów poza branżą to wielką artystką potrafiącą pięknie wyrazić emocje za pomocą grafik była Quinni. Niestety mimo, że nie tak dawno temu przegrała walkę chorobą, jej prace pozostaną ponadczasowe. Cenię też grafiki Yuumei.

Ebi Ink - Zobacz portfolio i zrób tatuaż
Ebi Ink - tatuażysta z Sosnowiec. Portfolio tatuaży, wzorów, informacje kontaktowe.

Tattooartist.pl

TattooArtist.pl to serwis skupiający najlepszych polskich tatuażystów. Podzielony jest na kategorie: tatuaż, wzór, tatuażysta i studio. Znajdziesz tu również wyrafinowane inspiracje i ciekawe treści.

Great! You've successfully subscribed.
Great! Next, complete checkout for full access.
Welcome back! You've successfully signed in.
Success! Your account is fully activated, you now have access to all content.