Wrocław/Gdańsk: Igor Igoryoshi z MORO Studio Tatuażu

Wywiady - Artyści tatuażu sty 24, 2022
Ostatnio dużo bardziej wolę prace czarno szare od tych kolorowych. Nie lubię robić prac przeładowanych drobnymi szczegółami. Wolę skupiać się na większych, przejrzystych kompozycjach, takich, które nawet z daleka pozostają czytelne. Szczególną uwagę staram się przykładać trwałości pracy i poprawności kompozycyjnej, wedle miejsca, na którym, dany motyw jest wykonywany.

Dziarasz od 2003 r. to już 19 lat. Pamiętasz jeszcze jak to się wszystko zaczęło? Skąd wziął się pomysł, że zostaniesz tatuażystą?

Wszystko zaczęło się od kilku filmów, gdzie główny bohater miał jakiś tatuaż. Po prostu zachciało mi się mieć jakiś wzorek na ciele. Chyba było to jakieś kino o Kung- Fu. Wtedy też, zacząłem rozglądać się za studiem tatuażu w swoim mieście. Ze względu na to, że to nie było zbyt duże miasto i ogólnie na tamte czasy, w sumie prawie niczego nie było do wyboru, to kilka razy próbowałem dogadać się z domowymi „dziargaczami”, ale też jakoś nie pykło. Na całe szczęście (śmiech). Na chwilę odpuściłem, ale w głowie „to” już siedziało na stałe. Po jakimś czasie dowiedziałem się, że znajomy, znajomego ma maszynkę „samoróbkę” do tatuażu, zrobioną z maszynki elektrycznej. Pożyczyłem ją i dodatkowo dostałem książeczkę z jakąś „prymitywną” informacją i kilkoma wzorkami do prób. Patrząc na ten „wyrób” postanowiłem, że złożę swoją maszynkę - trochę modyfikując i ulepszając ją. Jak była już gotowa, to nie pozostało mi nic innego jak przetestować ją na sobie. No i tak zaczęła się przygoda.... No a dalej wiadomo - koledzy, znajomi znajomych i poszło. Szybko się zorientowałem, że robienie tribali samoróbką to nie jest wszystko to, co z „tego” można wyciągnąć. W większym stopniu zawdzięczam otwarcie się na świat dobrego tatuażu, pracom, które zobaczyłem w tamtych czasach, w wykonaniu: R. Hernandez'a, Paula Booth'a, i Pavla Angel'a.

Czy po tylu latach jara Cię to jeszcze? Niewiele osób, które zaczynało w tamtych czasach jeszcze się zajmuje tatuowaniem.

Nie mogę powiedzieć w ogóle, czy samo tatuowanie jara mnie, czy nie jara. Bardziej bym mógł użyć tego słowa do jakiś konkretnych prac. Jedne jarają mnie bardziej, inne mniej. Wiadomo, są bardziej ambitne projekty, które mogą „jarać” i bardziej proste rzeczy, które i tak trzeba wykonać w najlepszej, jakości, w jakiej potrafisz. A spotkałem się z takimi przypadkami, gdzie tatuażystę widocznie nie jarało to, co robi, co odbiło się, na jakości wykonania, a tak być nie powinno. Każda praca bądź to napis, czy wyrąbany w kosmos rękaw powinien być wykonany w najlepszej możliwej, jakości.

Zastanawiałeś się, kim byś dziś był, gdybyś nie tatuował?

Tak, z pewnością działałbym w branży budowlanej, z która miałem styczność w młodszych latach lub skręcałbym meble z Ikei, co też w wolnej chwili dość często się zdarza (śmiech).

Jakie są największe wady tego „zawodu”? Z perspektywy tylu lat w branży Twoje spojrzenie może być zupełnie inne niż obecnych tatuażystów.

Jak każdy zawód, ma to negatywny wpływ na zdrowie - niektórym siadają oczy, plecy, nadgarstki. W sumie relacje międzyludzkie. Różni ludzie też trafiają do naszej branży, zdarza się czasem „ciężki klient”. Ale ogólnie nie ma, co narzekać.

Jak zaczynałeś nie było internetu, poradników, seminariów, sprzętu. Nie było tzw. branży. Jak przez pryzmat czasu postrzegasz rozwój polskiej sceny tatuażu? Czy to już biznes przez duże „B”?

Można powiedzieć, że teraz jest „przepaść„ pomiędzy tym, do czego mają dostęp tatuażyści teraźniejsi, a tym, co było w tamtych czasach. Teraz wszystko jest na talerzu. Sprzęt, wiedza, reklama. Dlatego dziwi mnie, jak niektórzy nie potrafią tego wykorzystać i rozwijać się w tatuowaniu w dość krótkim czasie. Pod względem biznesowym, powiedziałbym, że już jest to biznes, ale na razie nie ma tego dużego „B”.

Wracając do Twoich początków. Pamiętasz swój pierwszy raz, gdy wbiłeś igłę w czyjąś skórę?

Bardzo dobrze pamiętam, bo wbiłem tę igłę w siebie (śmiech). Jeżeli chodzi o pierwsze osoby, które tatuowałem to oczywiście stresik był i to cały czas.  Towarzyszyła mi niepewność, ze względu na to, że tak naprawdę nie wiedziałem jak ma to wyglądać. Jak ma wyglądać cały proces. No i powiem szczerze samoróbny sprzęt nie raz zawodził. Na szczęście nie miałem zbyt wymagających klientów (śmiech).

Tatuowanie to dla Ciebie praca czy styl życia?

Tatuowanie to dla mnie oczywiście praca, bo traktowanie czegokolwiek, co robisz i za co otrzymujesz zapłatę dyscyplinuje. Pomaga to również się zorganizować w rzeczach niezbędnych do funkcjonowania studia, a nie tylko wykonywania wzorków i pójścia do domu. Ale oczywiście to styl życia jak najbardziej, chyba nie da się inaczej.

Jesteś właścicielem studia a nawet dwóch, bo we Wrocławiu i Gdańsku. Ciężko jest prowadzić własny biznes? Jak ogarniasz dwie miejscówki?

Kiedy wiesz jak ta branża działa to raczej nie powiedziałbym, że „ciężko” to zrobić. Owszem potrzeba zaangażowania i dyscypliny. Bardzo mi pomaga moja wspaniała żona, która bierze na siebie trochę papierkowej roboty, co pozwala mi pozostawać przede wszystkim artystą, a nie przedsiębiorcą.

Pamiętasz swoją pierwszą maszynkę?

Oczywiście pamiętam swoją pierwsza maszynkę. Tak jak wspominałem, zaczęło się wszystko od samoróbki z maszynki do golenia. Najczęściej był to silniczek osadzony na wygiętej łyżce, do której przymocowana była obudowa do długopisu, w środku, której wchodziła struna, pełniąca rolę igły. Aż w końcu pojawiła się pierwsza chińska cewka, później już było coraz lepiej.

Cewka czy rotarka?

Zdecydowanie już od dłuższego czasu rotarka. Ale nie ze względu, na jakość pracy, bo uważam, że każda dobra maszynka można zrobić dobry tatuaż, ale ze względu na komfort pracy. Chodzi mi głównie o hałas i wagę. Mam problem z nadgarstkiem.

Czym teraz dziarasz?

Od roku pracuje skorpionem od Ink Machines. Dla mnie jest wygodna. Dobra maszyna jak wiele innych.

Czy preferujesz jakiś styl tatuowania?

Ostatnio dużo bardziej wolę prace czarno szare od tych kolorowych. Nie lubię robić prac przeładowanych drobnymi szczegółami. Wolę skupiać się na większych, przejrzystych kompozycjach, takich, które nawet z daleka pozostają czytelne. Szczególną uwagę staram się przykładać trwałości pracy i poprawności kompozycyjnej, wedle miejsca, na którym, dany motyw jest wykonywany.

Jak zrobić idealną linię?

To pytanie raczej do Oldschool'owców. Wiem, że niektórzy realiści mimo wielkiego uznania, nie potrafią zrobić dobrej kreski. Ale ze względu na to, że przez wiele lat musiałem wykonywać nie zawsze prace w swoim stylu, to w tym się też wyrobiłem. Mogę powiedzieć, odpowiednia maszynka, dobra igła i twarda ręka. A no i pewny ruch przy konkurowaniu ma duże znaczenie.

Podejmujesz się coverów lub dziarania na bliznach? Nie jest prosta sztuka…

Powiem tak, uważam, że w tych czasach robienie coverów na siłę, robiąc ciemne plamy, bądź bezsensowne projekty byle tylko zakryć, mija się z celem. Podkreślam, naszym celem powinno być zrobienie dobrego tatuażu, czy to cover, czy nie. Co z tego, że klient wychodzi ze studia z zakrytym starym tatuażem, skoro dość często się zdarza, że uzyskuje ciemną plamę lub jeszcze większy babol. Więc tylko i wyłącznie wstępne rozjaśnianie laserem. Nie jest to teraz ani rzadkie ani super drogie. Jeżeli chodzi o blizny to staram się pomoc takiej osobie w miarę możliwości.

Czy robisz własne projekty i skąd czerpiesz inspirację?

Tak, oczywiście robię projekty. Jakieś swoje pomysły lub na podstawie opisu pomysłu klienta. Zazwyczaj staram się pomoc klientowi w realizacji jego pomysłu w postaci projektu, a nie naciskam tylko na wykonanie jakichś swoich autorskich wzorów. Ale oczywiście cieszę się, kiedy klient jest otwarty i daje wolną rękę, bądź wybiera któraś z moich gotowych propozycji.

Są motywy, których masz dość lub, których nie robisz?

Oczywiście wiele jest takich niestety, tzw. „oklepanych” motywów. Myślę, że każdy tatuażysta wie, co mam na myśli. Ale nie zawsze odmawiam wykonania z tego względu, bo czasami udaje się wykombinować z takiego pomysłu jednak trochę bardziej oryginalną dziarkę. Aaa no i oczywiście czaszek nigdy dość. Nie wiem skąd to się wzięło, że większość tatuażystów lubi je wykonywać i ja nie jestem wyjątkiem (śmiech).

Idziesz z duchem czasu? Rysunek własnoręczny czy program graficzny/tablet graficzny?

Staram się iść z duchem czasu, ale wybieram program graficzny ze względu na mniejszą czasochłonność, no i głównie ze względu na stylistykę. Wiadomo, większość prac realistycznych bazuje na zdjęciach, które tatuażysta poddaje jakimś minimalnym obróbkom i tyle. Ale jeszcze 10 lat temu dość sporo rysowałem na papierze (śmiech).

Czy składanie zdjęć w programie graficznym to sztuka? Czy sztuką jest przeniesienie tego na skórę?

W tym przypadku ani to, ani to. Szach mat (śmiech).

Pamiętasz pierwszy tatuaż, który zrobiłeś?

Pierwszy tatuaż, jaki zrobiłem to tribalowe smoki na moim piszczelu. Był robiony tuszem kancelarskim, na szczęście po latach „dzieło„ zostało scoverowane i nie jest widoczne na moim ciele (śmiech).

Tatuaż, z którego jesteś najbardziej dumny?

Nie powiedziałbym, że jakiś tatuaż bym punktem zwrotnym, ale raczej wydarzenie, jakim był Tattoo Konwent w Kijowie w 2010 roku, gdzie zgarnąłem znaczną ilość nagród w kilku kategoriach. A co do tatuażu, z którego jestem dumny, to nie wiem, czy można to tak określić. Jest kilka prac, które szczególnie mi się podobają. Najczęściej są to te prace, gdzie klient pozwolił się „popisać” mojej wyobraźni.

Najdziwniejszy tatuaż, który zrobiłeś? Choć czy w sztuce może być coś dziwnego?

Wydaje mi się, że tatuażysta jak ksiądz powinien niektóre rzeczy trzymać w tajemnicy, chociaż nie wiem czy w tych czasach możemy stwierdzać, czy czyjś pomysł był dziwny, śmieszny itd.

Najdziwniejsza rzecz, jaka Ci się przytrafiła w trakcie tatuowania?

Wyłączanie prądu owszem się zdarzało, ale bardziej zaskakująca sytuacja była na jednej z konwencji, kiedy zaczęło padać i to nie tylko na zewnątrz. Pamiętam jednego tatuażystę siedzącego w kałuży, brakowało tylko tego żeby ktoś mu trzymał parasol nad głowa (śmiech).

Czy jakieś szczególne zachowania u Klientów Cię irytują?

Niestety, ale zdarzają się tacy klienci. Irytuje mnie jeszcze na siłę szukanie w dobrym projekcie, czegoś, co można zmienić. Nawet, gdy projekt spodobał się od samego początku klientowi. Również irytującym może być doradzanie przez kolegów, rodzinę, psa, kota i kogokolwiek, kto tak naprawdę nie powinien mieć większego wpływu na to, co tylko i wyłącznie ma się Tobie podobać. Niezbyt przyjemnym jest przychodzenie do studia w większej ekipie, co sprawia, że nie raz w małej poczekalni robi się chaos. Również bardzo irytująca jest sytuacja, kiedy klient uparcie nie rozumie, dlaczego dobrzy tatuaży ci nie robią kopii.

Co doradziłbyś młodym marzącym o dziaraniu?

W tych czasach wszystko leży na powierzchni. Nie musisz odkrywać świata na nowo, wszystko już jest, trzeba tylko potrafić z tego skorzystać. Ale najważniejsza jest pokora i samokrytyka, czego często brakuje osobom początkującym. Osoba, która nie zauważa swoich błędów, nie będzie mogła się rozwijać. Nie można też oszczędzać na inwestowaniu w sobie i swój rozwój. Mam na myśli zakup dobrego sprzętu, uczestnictwo w seminariach lub szkoleniach, nawet tych dość drogich. Nie wiem, dlaczego, ale spotykam się często z sytuacją, kiedy młoda osoba chce „od ręki” zarabiać „kokosy” w branży, a zapłacić za szkolenie już nie ma ochoty, lub chce czegoś takiego za darmo. Jakoś szkolenia kulinarne, czy fryzjerskie są płatne i nikt się temu nie dziwi. To jest normą.

„Janusze tatuażu” to?

Wydaje mi się, że „Januszem” może być osoba i ta, która zaczyna - w przypadku właśnie wyżej wspomnianego braku pokory, i komu woda sodowa uderzyła do głowy. Jak również i osoba tatuująca kilka lub nawet wiele lat, która utkwiła w niewiedzy i ograniczyła swój świat do dziarania na chacie, pracując z katalogami z tribalami.

A co sądzisz o „podrasowywaniu” zdjęć wykonanych tatuaży?

Taka osoba oszukuje przede wszystkim sama siebie. Jeżeli jesteś „Pro” to przecież wiesz, że biały się nie świeci, koniec kropka. Czarny nie wygląda w rzeczywistości jak czerń w najlepszym modelu wyświetlacza OLED. Trzeba być naiwnym, jeśli ktoś uważa, że tego nikt nie zauważy. Owszem kilku klientów wierzących w cuda się nabierze. Natomiast koledzy po fachu wszystko widzą i na pewno to niedobrze świadczy o tatuażyście.

Czy jest jakiś artysta, który ma lub miał wpływ na Twój styl?

Nie wiem na ile można powiedzieć, że ktoś konkretny miał wpływ na styl bezpośrednio. Raczej to były osoby, które działały na mnie ogólnie pod względem artystycznym, np. Salvador'e Dali lub Boris Vallejo, H.R. Giger.

Igor Igoryoshi - Zobacz portfolio i zrób tatuaż
Igor Igoryoshi - tatuażysta z Wrocław. Portfolio tatuaży, wzorów, informacje kontaktowe.

Tattooartist.pl

TattooArtist.pl to serwis skupiający najlepszych polskich tatuażystów. Podzielony jest na kategorie: tatuaż, wzór, tatuażysta i studio. Znajdziesz tu również wyrafinowane inspiracje i ciekawe treści.

Great! You've successfully subscribed.
Great! Next, complete checkout for full access.
Welcome back! You've successfully signed in.
Success! Your account is fully activated, you now have access to all content.