Grudziądz
Styl tatuażu: Blackwork / Blackout / Dotwork / Graficzny / Sketch / Line work / Fineline / Outline / Watercolor
Jestem Aleksandra znana jako Paprotka. Rok temu zaczęłam interesować się tatuażem, cały czas prkatykuje i uczę się. Dla mnie doświadczenie i rozwój to…
Grudziądz
Hej :)
Zacznę od tego, że moja historia, którą właśnie czytacie, będzie zbiorem przemyśleń i doświadczeń. Trochę emocjonalnych, bo żeby przekazać pełen obraz tatuatorskiej pasji ten element jest tu konieczny, wręcz nierozłączny.
Wszystko zaczęło się w kwietniu 2022 roku, kiedy to przygotowywałam się do obrony pracy licencjackiej na ASP w Poznaniu. Uświadomiłam sobie w tamtym momencie, że studia, które kończę nie są tym, czym chce się zajmować. Pozwoliły mi jednak otworzyć oczy i poszerzyć horyzonty związane ze sztuką i dalszym rozwojem. Wiedziałam już, że tatuaż to coś, co biję w moim sercu od zawsze.
Zebrałam wszystkie moje najlepsze prace w jedno miejsce, te wychuchane, ukochane, które najbardziej pokazywały mnie, z którymi utożsamiałam się jako artystka.
Odważyłam się.
Wysłałam je do studii tatuażu. Starałam się wybrać te, które najbardziej mnie interesowały pod względem zainteresowań w sztuce i w których oczami wyobraźni widziałam siebie.
Chciałam znaleźć dla siebie miejsce, które pozwoli mi uwolnić cały potencjał i twórczość. Przerzucić pomysły na skórę. Dać komuś coś absolutnie wyjątkowego.
Mojego. Coś, co dla innych było warte więcej niż tysiąc słów.
Tak oto trafiłam do pierwszego studia w Poznaniu - zespołu ludzi z ogromnym doświadczeniem, pełnych pasji, u których mogłam się uczuć, rozwijać, skupić na technice która w połączeniu z moją artystyczną duszą dałyby mi podstawy do dalszej miłości do sztuki tatuażu.
Poznałam wszystko od postaw - od robienia plansz z wzorami po regulowanie i składanie maszynek cewkowych, co zresztą później stało się moim małym talentem i zalążkiem późniejszego hobby.
Po czasie postanowiłam iść dalej, bo niestety w życiu czasem bywa tak, że jedno miejsce nie jest nigdy wartością stałą. Z powodu, na który niestety nie miałam wpływu, wyleciałam z tego gniazda. Ale dzięki temu mogłam kontynuować dalszą przygodę.
Moje początki w branży nie były usłane różami. Zmieniłam studio w ciągu roku 3 razy.
Ale dzięki temu mogłam na własnej skórze przekonać się, gdzie tak naprawdę jest moje miejsce. Poznać reguły pracy w studio, zrozumieć czego tak naprawdę potrzebuję w swoim miejscu pracy.
Te 3 razy były dla mnie nieuchronnym szokiem, kiedy zrozumiałam że nie tak łatwo znaleźć miejsce, ale także ludzi z podobnym uczuciem, które wkładałam do swojej pracy.
Zamiast cieszyć się z tego co robię, w tamtym czasie otaczali mnie ludzie, którzy odebrali mi tą radość i uczucie, jakim darzyłam te prace, skupianiem się na finansach albo charakterem nastawionym na absolutny brak swobody twórczej. Oceniającym podejściem, książka po okładce. Uderzyło mnie to. Czułam się w tych miejscach jak duch.
Cóż, moje praktyki jak się zaczęły, tak potrwały kilka miesięcy, tak się skończyły. Mimo ogromnej motywacji, progresu, usłyszałam że to nie ja, nie pasuje tu, że było to dla wszystkich oczywiste od bardzo dawna, ale nie chcieli o tym powiedzieć. Przeczekali. A ja zaczęłam pakować maszynki...
Był to moment, w którym zwątpienie w siebie wzięło moją głowę w obroty.
Zaczynałam aż wierzyć w to, co mówią inni. Doszło do tego, że zastanawiałam się czy w ogóle powinnam zajmować się tatuowaniem. Dusza artysty jest krucha. Ale nie poddałam się. Wiedziałam, że w końcu znajdę miejsce, w którym będę czuła się dobrze, a inni nie ocenią mnie, tylko pozwolą się nam nawzajem poznać. W tamtym czasie bardzo podtrzymywały mnie słowa bliskich i przyjaciół, którzy wspierali mnie, motywowali, podrzucali w górę, kiedy czułam że znów spadam w dół.
Jestem im naprawdę wdzięczna. Tak więc, zakasałam rękawy, uparłam się, zrobiłam wszystkim na przeciw i robię swoje dalej. Dalej tatuuje, dalej robię to, co kocham. I czemu poświęcam każdą chwilę.
To, co jest dla mnie absolutnie najcenniejsze w tym zawodzie to fakt kontaktu z ludźmi, rozmowy które czasami trwają godzinami. Poznawanie swoich klientów, ich historii, motywacji, podejścia. Od ich uśmiechów po skończonej sesji - rośnie mi serducho. A później wracają. A z nimi ich historie, nowe sytuacje, nowe najcudowniejsze pomysły na kolejne tatuaże, które mam przyjemność robić.
Dalej szukam „siebie” w tym świecie. Poznaje siebie, swój charakter, upodobania, skille. Uważam to za zaletę - bo czy jest coś lepszego niż poszukiwanie kierunku? Patrzę na to jak na kolejną przygodę. Kolejny nieznany ląd do odkrycia.
Często słyszałam wokół, żeby robić tylko swoje projekty i wrzucać jak leci na social media. Ale zadałam sobie pytanie - czy warto się zamykać? Doszłam do momentu, kiedy uświadomiłam sobie, że nie chce skupiać swojej uwagi tylko na jednym stylu. Postawiłam na wszechstronność. Bo widziałam, że dzięki temu uszczęśliwię więcej osób, a także samą siebie. Oczywiście - robiąc swoje projekty, ale dając sobie przestrzeń na różne techniki - począwszy od abstrakcji, przez neotradycyjny styl, po realizm. Bo dlaczego nie? Sztuka właśnie tak działa - rozwojowo. I tak nadal planuje swoją ścieżkę.
Czuje w środku, że czeka mnie jeszcze wiele przeszkód, ALE! Zaczęłam już siebie z tego żartować - rzuca mi życie tyle kłód pod nogi, że mogłabym dom wybudować. Doświadczenie zawodowe idzie u mnie w parze z życiowym. I dzięki temu nabrałam dystansu, jednocześnie budując sobie mięśnie, żebym miała miękkie lądowanie! W końcu doświadczanie buduje i ukierunkowuje nas samych.
Najbardziej montywują mnie słowa klientów i kolegów z branży np. „uwielbiam ten tatuaż, dziękuje ci bardzo, nawet nie wiesz ile ten symbol dla mnie znaczy” , „Zrobiłaś niesamowity progres w ciągu roku, podziwiam, zobaczysz że za dwa lata to będzie dopiero ogień” albo pozytywne komentarze, choćby na Google, facebooku, instagramie. Niby nic, ale to naprawdę potrafi podnieść na duchu w pochmurne dni. Nie ma dla mnie nic lepszego niż czytanie takich wiadomości. Wiem, że daje innym to, co od samego początku chciałam - szczęście, które sama czuje obdarowując innych.
Co będzie dalej? Zobaczymy! We wrześniu świętowałam rok od pierwszego tatuażu na ludzkiej skórze. ROK! Życzę sobie, i każdemu kto kocha te formę sztuki tak samo jak ja - żeby kolejny dał mi jeszcze więcej doświadczeń, jeszcze więcej samozaparcia, jeszcze więcej pasji w pasji!
555 dni temu