Adrianna Eisenbach - Kolorowa Królowa

Na czasie gru 07, 2022

Usłyszeliśmy o niej, dzięki serialowi "Królowe Życia", w którym wystąpiła. Już wtedy zwróciła na siebie uwagę tatuażami, pokrywającymi niemal całe jej ciało. Od tego czasu tatuaży jeszcze przybyło. Została oficjalnie uznana za „najbardziej wytatuowaną Polkę”, i wpisana do Księgi Rekordów Guinnessa. Na tym. Jednak nie poprzestała. Wciąż przebija swój własny rekord, zapełniając kolejne (bardzo już nieliczne) puste miejsca na ciele. Robi to, co prawda tylko czarnym tuszem, ale całość w połączeniu z jej włosami oraz osobowością, tworzy naprawdę barwną postać. Kiedy więc trafiła się okazja, i spotkałyśmy się na konwencie w Katowicach, musiałam ją wykorzystać by trochę z Adrianną porozmawiać.


Jesteś znana, jako Królowa Życia, Królowa Skandalu, czy wreszcie, jako najbardziej wytatuowana Polka. Mnie jednak interesuje, kto się kryje pod tymi wszystkimi etykietkami, dlatego zacznę od pytania o to, kim jest po prostu Adrianna Eisenbch?

Zaczęłabym od tego, że jestem mamą. I to bardzo dobrą, bo moi synowie mnie kochają. Jestem również bardzo dobrą przyjaciółką oraz partnerką. Chyba też potrafię robić biznesy. Tak mi się przynajmniej wydaje. Jestem tiktokerką, youtuberką, instagramerką. No, i chyba to tyle.

Widzę, że spełniasz się w naprawdę wielu rolach. Jak ci się udaje je wszystkie pogodzić?

Mam bardzo dobrego partnera, który mnie niesamowicie wspiera. Wszystko robimy razem i razem podejmujemy wszelkie decyzje. Wydaje mi się, że właśnie to jest droga do sukcesu. Mieć kogoś, kto ci zawsze pomoże. Czy jest dobrze, czy źle.

Nie zawsze tak było. Jako młoda dziewczyna, musiałaś wyjechać do Niemiec, i poradzić sobie całkiem sama w bardzo trudnej sytuacji...

Wyjechałam, bo musiałam, to prawda. Byłam wtedy faktycznie bardzo młodą dziewczyną i niestety trafiłam do obozów, bo innej możliwości nie miałam. Ale jakoś to przetrwałam, a potem nawet ułożyłam sobie życie tak, jak bym chciała. Znalazłam się w lepszym miejscu, wyszłam za mąż, skończyłam szkołę, urodziłam drugie dziecko… Na szczęście, wszystko poszło w dobrą stronę.

Co, w takim razie spowodowało, że zostawiłaś to dobre życie, które udało ci się ułożyć i wróciłaś do Polski?

To jest bardzo prosta odpowiedź. Po prostu rozwód. Nie chciałam już tam mieszkać i się kłócić. Ja bardzo nie lubię kłótni. Dotarłam do momentu, w którym stwierdziłam, że lepiej jest odejść niż tak się pożreć, żeby nie można było na siebie spojrzeć. Lepiej się pożegnać wtedy, kiedy jeszcze jest dobrze.

Koniec małżeństwa, okazał się dla ciebie początkiem przygody z tatuażem. Dopiero wtedy zdecydowałaś się spełnić marzenie, o pokryciu prawie całego ciała tuszem. Dlaczego, czekałaś z tym tak długo? Wiem, że twój były mąż bardzo nie chciał, byś się tatuowała, ale postrzegam cię, jako silną i niezależną kobietę, więc zastanawia mnie, dlaczego zgodziłaś się podporządkować, i nie zrobiłaś sobie nawet małego tatuażu, skoro bardzo tego chciałaś.

To nie tak, że ktoś mi czegoś zabronił, a ja się podporządkowałam. Wydaje mi się, że partnerstwo polega na tym, że wszystkie rzeczy w jakiś sposób się uzgadnia. Oczywiście, że bardzo chciałam być cała wytatuowana. To było moje marzenie, odkąd zobaczyłam tatuaż w niemieckich gazetach. Gdy miałam trzydzieści lat, wytatuowałam sobie kreski na powiekach i usta, ale mój ówczesny mąż stwierdził, że mam zbyt piękne ciało, by zakrywać je tatuażami. To nie był jego świat. Mieliśmy też firmę budowlaną. Może mu się wydawało, że jeszcze więcej mężczyzn będzie na mnie zwracać uwagę. Był bardzo zazdrosny, więc to również mógł być powód. Pewnie nie chciał, bym zwracała na siebie za dużą uwagę, choć i tak już ją przyciągałam. Miałam nadzieję, że go przekonam, jednak z czasem zaczęły się pojawiać prawdziwe problemy, z którymi musieliśmy się zmagać. Ostatecznie nie udało nam się ich pokonać i skończyło się właśnie rozwodem.

Niemal natychmiast po powrocie do Polski, zaczęłaś realizować marzenie o tatuażach. I to z rozmachem! Jak już zaczęłaś, to nie mogłaś skończyć, czy od razu wiedziałaś, że wytatuujesz się cała?

Tak. Wiedziałam, to od razu. Nie jest tak, jak ludzie mówią, że zrobisz jeden tatuaż i cię to wciąga. U mnie tak nie było. Ja zawsze chciałam być cała wytatuowana. Chciałam też zrobić to w ciągu dwóch lat, z tego względu, że czytałam oczywiście w Internecie o tatuażach, i zauważyłam, że jeszcze nikt nie dokonał tego, w tak krótkim czasie. Kiedy więc zaczęłam już cały proces, to chodziłam na dziarki dwa-trzy razy w tygodniu. Przez jakiś czas były to nawet cztery razy w tygodniu, ale po prostu tego nie wytrzymałam, bo jeden ból nie uodparnia na drugi. Cierpienie było coraz większe, więc musiałam jednak zachować większe przerwy. Wtedy jakoś dawałam radę, ale już pod koniec było mi naprawdę bardzo ciężko.

Czy oprócz tego, że proces, na jaki się zdecydowałaś, okazał się tak bardzo bolesny, nie żałowałaś, że był również tak krótki? Jest w końcu coś fajnego w stopniowym tatuowaniu. Adrenalina, radość z kolejnej dziarki, no i to ciągłe poszukiwanie kolejnego wzoru, stylu… Pokrywając prawie całe ciało tuszem, w dwa lata nie miałaś wiele czasu na takie poszukiwania. Rozumiem, że skoro nie mogłaś spokojnie planować poszczególnych etapów, to przystępując do działania miałaś już pomysł jak ma wyglądać całość?

Pomysł miałam taki, by wytatuować się w dość kolorowym stylu, a przynajmniej połowę ciała zrobić kolorową, a drugą czarną. I rzeczywiście pierwszą dziarką, jaką Baro mi zrobił, była dziarka kolorowa, na tyłku. Po jej wykonaniu stwierdziliśmy jednak, że mam dość ciemną karnację, i te kolory u mnie nie wyglądają dobrze. Oczywiście jestem tym tatuażem nadal zafascynowana, i go KOCHAM, właśnie dlatego, że był pierwszy. Przy kolejnych jednak, stwierdziliśmy – dobra, robimy wszystko czarne, bo to bardziej do mnie pasuje i lepiej wygląda na mojej skórze. Łącznie tatuowało mnie trzech artystów z jednego studia ETC. Theri robiła mi brzuch i nogę, Baro plecy, twarz i całe ręce. Oni oczywiście się wymieniali, ale może właśnie dlatego, że zdecydowaliśmy się tylko na czarne tatuaże, praca nad nimi szła szybciej.

Czyli wybór stylu, okazał się całkiem prosty. Ale, co z wzorami? Wybór tego konkretnego, wcale łatwy nie jest, a ty musiałaś wybrać ich nie mało. I to na prędce!

Od początku wiedziałam, co chcę na plecach oraz tyłku. Ta dziarka była ustalona od samego początku. Od razu wiedziałam, co chcę, bo jest to historia mojego życia. Oprócz, oczywiście mandali, wszystkie moje tatuaże mają jakieś znaczenie. Są inspirowane tym, co myślę, co czuję, i co przeżyłam. Razem tworzą pewną opowieść. Można, więc powiedzieć, że wiedziałam, co chcę jednak konkretny wzór tworzyli już tatuatorzy. Ja im opowiadałam, co we mnie siedzi, a oni przenosili to na kalkę, a później na moją skórę.

Materiały prywatne: Adrianna Eisenbach

To, powiedz jeszcze, jak wybrałaś artystę? Bo, to jest nawet ważniejsze i trudniejsze, niż wybór wzoru. Zwłaszcza, gdy ma podołać, tak wielkiemu wyzwaniu.

Wiesz, ja nie wybierałam wcale. Wszystko wyszło zupełnym przypadkiem. Wtedy jeszcze nie znałam nikogo wydziaranego w Polsce, bo zaczynałam tu od zera. Umówiłam się, więc na śniadanie z dawnymi znajomymi. Kiedy wszedł mój kolega, uświadomiłam sobie, że przecież on jest dość mocno wytatuowany. Zapytałam, kto mu robił te tatuaże, a on mówi: „Chcesz dziarkę? To, czekaj zaraz do niego zadzwonię!”. I, faktycznie tak zrobił. Umówił mnie już na następny dzień, na konsultację. Poszłam, powiedziałam, o co mi chodzi, i od razu bardzo Baro polubiłam. Okazał się młodym, otwartym chłopakiem, który ma duży talent. Wiedziałam, że u niego już zostanę. Szybko ustaliliśmy pierwszy termin, a dalej to już samo poszło.

I dalej idzie, bo to jeszcze nie jest zamknięty proces. Szczerze mówiąc bardzo cię podziwiam, że dałaś w ogóle radę tu dzisiaj dotrzeć, bo dopiero, co znów się tatuowałaś. Na stopach! Mnie bolało od samego patrzenia, gdy oglądałam twój filmik z tej sesji! (śmiech) No, w każdym razie, wciąż dochodzą kolejne tatuaże. Eksperci z Księgi Guinnessa obliczyli, co prawda, jaki procent twojego ciała pokrywa tusz, ale ten wynik już zdążył się zdezaktualizować. Czy wiesz ile wynosi obecnie?

Oj, nie wiem. Wtedy lekarz obliczył, że jest to 96,05%, ale doszły dziarki na twarzy te pod stopami, no i jakieś jeszcze malutkie rzeczy. Będę też robić kolejne. Mam już nawet trochę pomysłów. Zamierzam dalej tatuować twarz. Nie zakryję jej kompletnie, o co ludzie ciągle się mnie pytają. Nie, nie zamierzam tego robić. A, przynajmniej na razie nie mam takiego zamiaru. Pojawił się też pomysł, by może pokolorować część dziar, bo są nowe pigmenty itd. Nie wiem jednak, czy tego chcę, bo coraz gorzej znoszę dziaranie. Ze względu na to, że wytatuowałam się tak szybko, w tak dużym stopniu, mam zakodowane w głowie jak bardzo to boli. Znoszę to, naprawdę źle. Z jednej strony oczywiście cieszę się przed sesją, bo chcę mieć tatuaż. Ale, z drugiej, boję się, denerwuję, nie śpię dzień przed… Nie wiem, jakiego bólu się spodziewać, w miejscach, których jeszcze nie dziarałam. Zwłaszcza na twarzy. Chociaż, jak do tej pory, to chyba właśnie twarz była najmniej bolesna.

Co w takim razie bolało najbardziej?

No, dłonie jednak. Od środka. Bolało bardziej niż stopy, które dziarałam drugi raz, i ból oceniam na 9/10. Dłonie, to jednak 10/10.

Czyli, gorzej już raczej nie będzie. Z resztą, do końca już bliżej niż dalej. Jakie miejsca jeszcze ci zostały do wytatuowania?

Mogłabym na przykład zgolić włosy, i wytatuować głowę. Częściowo jest już wydziarna, bo mam tatuaże po bokach, ale trochę mi jeszcze brakuje do całej czaszki. Mam też jeszcze miejsce na oczach, na twarzy, kawałek stopy… No, trochę bym jeszcze miejsc znalazła.

Niedawno w twoich social mediach, pytałaś fanów, czy powinnaś wytatuować powieki. To było pytanie retoryczne, czy faktycznie zamierzasz to zrobić?

Zastanawiam się nad tym, naprawdę. Nawet podczas ostatniej sesji dziarania stóp, rozmawiałam o tym z moim tatuatorem. Pytałam, czy w ogóle by się podjął takiego zadania. Powiedział, że tak. Więc, ten temat pojawił się jeszcze zanim wstawiłam tik toka. Miałabym nawet pomysł, co chcę tam sobie wytatuować, ale na razie wolę tego jeszcze nie zdradzać. Mogę tylko powiedzieć, że to chyba będzie moja najbardziej bezczelna dziarka.

A, nie boisz się trochę? Pomijając nawet kwestię bólu, to jest to jednak oko.

Powiem ci, że ja to w ogóle miałam w planie wytatuować sobie oko.

Gałkę?!

Gałkę. Tylko oczywiście Dawid tego nie chce. Zrobiła się wielka dyskusja, że mogę oślepnąć. Wysunął nawet argument „Kto mi będzie mówił, że wyglądam zajebiście, jak będziesz ślepa” (śmiech). Ja, bym się nie bała, bo miałam już operację oczu, polegającą na tym, że moje soczewki zostały wyssane, i zastąpione sztucznymi, co w pewnym sensie sprzyja zabiegowi. Bardzo możliwe, że nic by mi nie groziło. Pewności jednak nie ma. Dlatego, na razie odpuszczam ten temat, choć jest nawet w Polsce, osoba, która bardzo dobrze robi takie tatuaże. Może kiedyś uda mi się przekonać Dawida.

Skoro, rozmawiamy o tatuowaniu takich miejsc jak gałka oczna, to chyba znak, że tego miejsca faktycznie zaczyna już brakować. Pewnie niedługo całkowicie go zabraknie. Co wtedy? Jakby nie było, od ponad dwóch lat, twoje życie podporządkowane jest pod tatuaże. Nie będzie ci tego brakować?

Zawsze ludzie mnie pytają – co dalej? No, nic. Będę cała wydziarna, plan spełniony. Ja się bardzo cieszę na myśl o tym, bo wreszcie nie będę musiała znosić tego bólu.

Znoszą go za to twoi synowie, bo oni chyba też bardzo lubią tatuaże? Myślisz, że pójdą w twoje ślady?

Młodszy, już jest dość mocno wydziarany. Ma dwa rękawy, całą klatkę piersiową, i jedną nogę. Przez COVID musiał się wstrzymać z kolejnymi tatuażami, bo nie mógł tutaj przyjechać, ale niebawem mnie odwiedzi, i pewnie będzie też coś robił nowego. Czy pójdzie w moje ślady, tego nie wiem. Może tak być, bo jemu to bardzo odpowiada. Nie wiem też, czy zrobi twarz. Ja to odradzam młodym ludziom, bo nigdy nic nie wiadomo. Nie mamy takiego społeczeństwa, które jest to w stanie zaakceptować. Niektórzy ludzie w Polsce nadal dziwnie reagują na takie rzeczy. Dlatego, czuję się dobrze na konwentach tatuatorskich, bo tutaj jesteśmy wszyscy równi. Nikt się nie gapi z oburzeniem, czy nawet powiedziałabym obrzydzeniem.

A, poza konwentami mierzysz się z takimi spojrzeniami?

Na żywo tego nie widzę, bo mnie to nie interesuje. Możliwe, że ludzie się na mnie patrzą, ale nikt do mnie nigdy nie podszedł i nie powiedział „wyglądasz fatalnie”, albo „co ty z siebie zrobiłaś”. Takie pytania zadawane mi są w internecie, przez anonimowych ludzi, którzy nawet nie mają własnego zdjęcia. Dla mnie, to są ludzie, którzy sami mają kompleksy, i w ten sposób je leczą. Nie przerażają mnie oni, a wręcz rozśmieszają. Są tchórzami. Silni tylko anonimowo, ale kiedy staną na wprost kogoś, nie mają jaj, żeby powiedzieć to, co naprawdę myślą. Może też w moim przypadku mają pewien respekt przez telewizję, czy przez to, że prowadzimy kanał na YouTube. Mają świadomość, że ja bym to nagrała i opublikowała.

Dziwne, że w ogóle ktoś ma odwagę zadzierać z Królową Skandalu! Oby takich "odważnych" było jak najmniej. Ja, ze swojej strony, bardzo dziękuję za wywiad Wasza Wysokość, i życzę szybkiego uporania się z pozostałymi dziarkami.

Last Minute Tattoo
Wolne sesje, guest spoty, walk in. Sprawdź i Zarezerwuj termin.

Magdalena Krakowiak

Atrybutem władzy, tej królowej sarkazmu jest pióro ostre jak brzytwa. Dba o to, by się nie stępiło, więc używa go z umiarem na co dzień prowadząc wywiady również dla magazynu Tattoofest.

Great! You've successfully subscribed.
Great! Next, complete checkout for full access.
Welcome back! You've successfully signed in.
Success! Your account is fully activated, you now have access to all content.