Tatuaże zgodne z prawem. Rozmowa z Asgardian.Ink

Na czasie sty 12, 2023

Zamknijcie oczy. A, teraz wyobraźcie sobie prawnika. Co widzicie? Tatuaże na dłoniach? Tunele w uszach? Nie? To znaczy, że nie znacie jeszcze Adriana, który jednocześnie rozwijał karierę prawniczą i kolekcję tatuaży. Choć nie było to łatwe, udało mu się zostać wydziaranym prawnikiem. A, kiedy już dokonał, wydawałoby się, niemożliwego – zrezygnował, bo to nie był jego świat. Nie jest nim też korporacja, w której właśnie kończy pracę. Jest nim tatuaż, i to jemu postanowił się poświęcić. Już teraz koloruje wasze ciała, jako Asgardian, a już w krótce zostanie tatuatorem na pełen etat! Poznajcie jego historię.


Czy powinnam zwracać się do Ciebie per Panie Mecenasie?

Jestem prawnikiem z wykształcenia. Przez chwilę nawet pracowałem w zawodzie. Najpierw w kancelarii w Polsce, potem w Niemczech. Szybko jednak odszedłem z tego środowiska, bo już na studiach zacząłem się tatuować. Im dalej, tym było trudniej, bo dochodziły mi dziary w widocznych miejscach, i widziałem, że jest to średnio akceptowane. Przygodę z prawem zakończyłem definitywnie, po tym jak wziąłem udział w rekrutacji do pewnej dużej korporacji. Poszedłem na nią oczywiście w garniturze. Przykrywał on wszystkie moje tatuaże. Mam jednak taki nawyk, że nieświadomie podwijam lekko rękawy. Tak też zrobiłem podczas tej rozmowy. Można, więc było zobaczyć niewielki fragment tatuaży, na obu rękach. Natychmiast zauważyłem spojrzenie komisji rekrutacyjnej. Od razu wiedziałem, co ono oznacza. Okres oczekiwania na odpowiedź wynosił ok. dwóch tygodni, tymczasem ja otrzymałem ją, już pół godziny po wyjściu z rozmowy. Jak się dowiedziałem, wybrano innego kandydata. Żeby było śmieszniej, miał się pojawić dopiero na drugi dzień… Już w trakcie studiów zauważyłem, że z każdym kolejnym tatuażem spotykam się z również ze swego rodzaju krytyką nawet wśród rówieśników.

To, dlatego, postanowiłeś się przebranżowić, i zająć tatuażem zawodowo?

Jeszcze nie wtedy. Najpierw podjąłem pracę w finansach, gdzie z resztą pracuję do dziś. Obecnie łączę oba te zawody. Choć mam już deadline, po którym przechodzę już tylko na tatuowanie. Pracuję w Polsce, ale dla niemieckiej firmy. Tak jak już wspomniałem, wcześniej przez trzy lata pracowałem w Niemczech, i nie miałem tam żadnych problemów z powodu tatuaży. Teraz niby też ich nie mam, ale na zdjęciach pracowniczych, które są wysyłane do centrali, każą mi stawać z tyłu (śmiech). Wiele zależy od stanowiska, które zajmujesz. Im wyżej jesteś, tym na więcej możesz sobie pozwolić. Ogólnie jednak, w branżach korporacyjnych (finansowych, księgowych, prawniczych), tatuaże na pewno nie ułatwiają kariery. A, już na pewno nie na etapie rekrutacji.

Zobacz portfolio: Asgardian.Ink

Mimo wszystko, udało Ci się znaleźć, pracę na dość wysokim stanowisku. Wielu ludzi, nawet bez tatuaży mogłoby Ci jej pozazdrościć. Skąd, więc decyzja, o tak radykalnej bądź, co bądź, zmianie ścieżki kariery.

Pomyślałem, że skoro od zawsze lubię tatuaże, sam mam ich sporo, to, czemu miałbym nie spróbować. Kiedyś wydawało mi się, że trzeba posiadać jakąś mistyczną wiedzę i rysować od piątego roku życia, by móc się tym profesjonalnie zajmować. Aż w końcu złapałem za maszynkę i zacząłem coś tam rzeźbić. Najpierw na sobie, potem na klientach. Okazało się, że idzie mi nawet nie najgorzej. Trafiłem do pierwszego studia, teraz jestem w kolejnym, nieco większym. Wszystko idzie w takim kierunku, że zdecydowałem spróbować całkowicie poświęcić się tatuowaniu.

Wrócę jeszcze do Twojej przygody z prawem. Zaczęła się ona w polskiej kancelarii. Udało Ci się tam dostać, bo pracodawca był na tyle tolerancyjny, czy po prostu nie wiedział, o tatuażach?

Raczej nie wiedział. Tzn., jeśli poszukałby w mediach społecznościowych, to mógłby znaleźć jakieś moje zdjęcie, na którym były widoczne, ale wtedy jeszcze nie miałem ich tak dużo. Męczyło mnie jednak, że muszę się kryć. Jest to branża bardzo hermetyczna, ze swoimi tradycjami i stereotypami. Ciężko jest w niej, cokolwiek zmienić. A tatuaże wciąż są tam kojarzone, może już nie z więzieniem, ale nadal z czymś złym, Już na studiach słyszałem negatywne komentarze. Zaczynałem też wtedy z piercingiem. Miałem w uszach tunele. Zdarzyło mi się usłyszeć przy pełnej sali – po co Pan sobie te kółka w uszy włożył? Odpowiedziałem żartobliwie – Panie profesorze, gdyby nie te kółka, to by mnie Pan nie zapamiętał. Profesor przyznał mi rację i temat się uciął, ale było to dość niesmaczne.

W Niemczech miałeś więcej swobody?

Zdecydowanie! Jest to bardzo otwarte społeczeństwo pod tym względem, a ludzie zachwycają się tatuażami! Dla nich jest to sztuka, i tylko tak do tego podchodzą. Nie przeszkadza im, czy ktoś pracuje, jako prawnik, bankier, czy ktokolwiek inny. Wszędzie tatuaże są w pełni akceptowane, jako coś normalnego. Znam osoby, które swoją przygodę z tatuażem zaczęły w wieku osiemdziesięciu lat oraz osoby na bardzo wysokich stanowiskach, z wytatuowanymi dłońmi, które w ogóle się z tym nie kryją.

Ty też odsłaniałeś swoje tatuaże w pracy?

Oczywiście!

Pokazałeś je już na rozmowie rekrutacyjnej?

Tak, a jedyny komentarz, jaki usłyszałem, to było pytanie - czy można zrobić zdjęcie żeby pokazać rodzinie.

To, dlaczego wróciłeś do Polski?

Do narzeczonej. I tak, byłem w Niemczech dłużej niż planowałem.

Wracałeś już z nowym planem na życie, czy pomysł by zostać tatuatorem wykiełkował dopiero w Polsce?

Ten pomysł, pojawił się dopiero później. Gdy wracałem, nawet nie myślałem, że kiedykolwiek chwycę za maszynkę. Obecnie tatuuję od prawie dwóch lat, i już wiem, że u nas przyszłość w tym zawodzie jest bardzo niepewna. Jednak zachód, jest o wiele bardziej otwarty na tatuażystów i ogólnie całą branżę. Może i mamy fajne imprezy, dużo dobrych studiów i tatuatorów rozpoznawanych na całym świecie, ale mam wrażenie, że jako społeczeństwo, nie jesteśmy jeszcze gotowi na całą tą kulturę tatuażu.

Hmm, to ciekawa uwaga, bo jesteś przecież mocno wytatuowaną osobą, a masz całkiem niezłą pracę. I to właśnie w Polsce.

No tak, ale za tym stoją umiejętności. Wydaje mi się, że gdybym nie miał bogatego doświadczenia zawodowego, to mogłoby być ciężko. Podejrzewam, że wtedy tatuaże mogłyby być „argumentem“, by rozstać się po okresie próbnym. Tutaj, tak się nie stało, bo jestem cennym pracownikiem, ale w poprzedniej pracy – czyli w kancelarii, to jestem przekonany, że mogłoby to wyglądać inaczej i patrzono by na mnie mniej przychylnie.

Dlaczego branża prawnicza jest aż tak rygorystyczna w kwestii wyglądu. Nawet, jeśli jesteśmy ”do tyłu” za zachodem, to i tak nie da się zaprzeczyć, że tatuaż jest już u nas czymś coraz bardziej powszechnym. Powoli staje się akceptowany w kolejnych grupach zawodowych, których przedstawiciele wcześniej nie mogli nawet o nim myśleć, jak np. nauczyciele czy policjanci. Czemu więc prawnicy wciąż nie mogą, a przynajmniej nie powinni, się tatuować?

Z branżą prawniczą jest tak, że oficjalnie mówi się o jej otwartości i o tym, że każdy może zostać prawnikiem, a w rzeczywistości nie do końca jest to prawda. Bez znajomości jest bardzo trudno. Chyba, że ktoś faktycznie poświęci naprawdę kawał życia, aspirując do wyższych stanowisk lub zmierzy się z prowadzeniem własnej działalności i pracą na własną rękę. Sam klient może nie spojrzy na tatuaże negatywnie. Nawet, jeżeli uda się komuś dostać do fajnej firmy, gdzie koledzy i pracodawcy będą je akceptować to sam proces rekrutacji czy wczesnego pięcia się w górę w strukturach firmy może być mocno utrudniony, jeśli prawnik jest wydziarany. Zwłaszcza, jeżeli chodzi o podejście tych starszych przedstawicieli zawodu. Znam oczywiście wytatuowanych prawników, aczkolwiek na początku swojej kariery nie mieli ani jednego tatuażu. Zaczęli je robić dopiero po przebyciu sporej drogi.

Ok, ale mówisz, że do zawodu wchodzi się dzięki koneksjom. W takim razie, wygląd nie powinien mieć żadnego znaczenia, bo wystarczy, że np. mama jest sędziną.

To jest taki sztuczny twór. Mi się on kojarzy z elitami z Harvardu. Próbują sobie stworzyć wąskie grono, które w ich mniemaniu jest lepsze od innych, więc znajdują coś, w czym mogą kogoś zaszufladkować. Jedną z takich rzeczy jest właśnie wygląd. Ustalono jakieś jego kryteria, w które należy się wpisywać, aby świadczyły one o przynależności do pewnej struktury. Oczywiście jest to moje subiektywne odczucie bazujące na moim kontakcie z branżą. Zdecydowałem, że ja nie chcę być tego częścią, zadowalać innych tym jak wyglądam, jak się zachowuję, i jaką osobą jestem prywatnie. Wielu znajomych, po zajęciu podobnych stanowisk, pousuwało wszelkie media społecznościowe, bo tego nie może być widać. Nie daj Boże, żeby ktoś zobaczył cię w bikini gdzieś na plaży!

No dobra, ale my tu cały czas rozmawiamy, o tym jak tatuaż jest postrzegany przez pracodawców i współpracowników w branży prawniczej, a jak to jest z jej klientami. Jaki jest ich stosunek do wytatuowanego prawnika?

Paradoksalnie, klientom tatuaże w ogóle nie przeszkadzają. Zdarzało się, że obsługiwałem z odsłoniętymi tatuażami starsze panie na emeryturze i nie było z ich strony żadnej negatywnej reakcji. Potrafiły nawet je skomplementować. Przekonanie o tym, że wytatuowany prawnik nie wzbudzi zaufania w kliencie jest sztucznym tworem i mitem. Tym bardziej, że coraz więcej klientów, to też są ludzie z tatuażami, więc czemu miałyby im one przeszkadzać u prawnika?

Zobacz portfolio: Asgardian.Ink

Koniec końców, branżę prawniczą już opuściłeś, a teraz żegnasz się również z bardziej tolerancyjną branżą finansów, po to by zostać pełnoetatowym tatuatorem.

Pomysł na prawo pojawił się w gimnazjum. Wtedy wydawało się to rozsądnym wyborem, i tak go trochę ślepo realizowałem. Jednak zawsze ciągnęło mnie w bardziej kreatywną stronę.. Miałem, co prawda wątpliwości, że może już jestem za stary żeby zaczynać coś nowego. Nie mogłem sobie pozwolić, by iść do studia na praktyki, ponieważ praca na pełen etat nie do końca na to pozwalała. Dlatego, tatuowania uczyłem się w domu, sam. Oglądałem tutoriale na You Tube, i brałem udział w seminariach online. Dopiero, jak już nabrałem na tyle wprawy, że zaczęło to jakoś wyglądać, zgłosiłem się do pierwszego studia, a po jakimś czasie trafiłem do mojego obecnego studia, czyli Next Level. To był strzał w dziesiątkę.

Podjąłbyś taką samą decyzję, gdybyś został w Niemczech? Skoro tam mogłeś robić karierę prawniczą mimo wyglądu, to też byś ją rzucił, żeby zostać tatuatorem?

Pewnie tak, ale tam był taki problem, że wyjechałem bez znajomości niemieckiego, więc ciężko byłoby mi się dostać na praktyki, bo Niemcy nie do końca chcą mówić po angielsku. Słaba jest też branża tatuatorska w Niemczech. Dla nich to, co robimy w Polsce, jest najwyższym wymiarem sztuki, a u nich czas się trochę zatrzymał. No, byłoby ciężko, dlatego dopiero po powrocie do Polski zdecydowałem się jednak pójść w tym kierunku. Ale, też nie od razu. Przez rok od powrotu miałem przestój, i nie robiłem nic by z tym ruszyć. Miałem już maszynkę, która jednak tylko sobie leżała i czekała na lepsze czasy. Ostateczną decyzję podjąłem wraz z rozpoczęciem pandemii. Pracowałem wtedy zdalnie, miałem więcej czasu. Wiedziałem, że albo teraz to zrobię, albo nigdy. Gdybym wtedy nie zaczął działać, pewnie już bym się na to nie zdecydował. Pewnie zostałbym w korporacji, i szedł w górę. Dostałem nawet taką możliwość, kiedy już byłem na praktykach w studiu. Musiałem wybrać. Albo, poświęcam się pracy w korporacji, albo idę na sto procent w tatuaż. Wybrałem to drugie, i nie żałuję!

Last Minute Tattoo
Wolne sesje, guest spoty, walk in. Sprawdź i Zarezerwuj termin.

Magdalena Krakowiak

Atrybutem władzy, tej królowej sarkazmu jest pióro ostre jak brzytwa. Dba o to, by się nie stępiło, więc używa go z umiarem na co dzień prowadząc wywiady również dla magazynu Tattoofest.

Great! You've successfully subscribed.
Great! Next, complete checkout for full access.
Welcome back! You've successfully signed in.
Success! Your account is fully activated, you now have access to all content.