Wrocław: Jakub Romanowicz z Ornamental

Wywiady - Artyści tatuażu maj 25, 2020
Przez charakter swoich prac oczywiście preferuję geometrie, mandale i ornamental. Tego typu wzory towarzyszą mi od zawsze. Kolorów uczyłem się chyba dwa lata. Musiałem się przełamać, bo bałem się je kłaść i blendować. Aktualnie nie mam z tym problemu. Czasami zdarza mi się wykorzystywać takie akcenty, nie mniej jednak preferuję czerń. Ostatnimi czasy staram się nauczyć realizmu wykonywanego dotworkiem, co z tego będzie to się zobaczy.

Skąd pomysł, że zostaniesz tatuażystą?

Prawda jest taka, że jakoś specjalnie nie planowałem bycia tatuażystą. Wyszło to poniekąd przypadkowo. Mieszkając w swoim rodzinnym domu, pracowałem jeszcze na etacie w jednej z podwrocławskich firm z branży reklamowych, trochę na magazynach i na wózku. To normalne jak trzeba to się tyra. Coś trzeba w życiu robić. Przygodę z tatuażem samym w sobie zacząłem od dziarania się u ziomków po domach na spontanie. Fajne czasy, gdy byle „gówniak” wydawał się sztos dziarką. Gdy przeprowadziłem się do Wrocławia zacząłem po nocach dłubać coś na swojej nodze. Warto zaznaczyć, że pierwsze kroki stawiałem nie z maszynką a z metodą handpoked - nie każdy o tym wie (śmiech). Po czasie pojawili się też pierwsi zewnętrzni „klienci”. Pamiętnego dnia, gdy stwierdziłem, że coś w swoim życiu musze w końcu zmienić, zauważyłem ogłoszenie o poszukiwaniu menadżera/recepcji w jednym z ówcześnie rozpoznawalnych salonów we Wrocławiu. Napisałem do nich. Kilka dni później zamiast starać się o pracę na recepcji otrzymałem propozycję dziarania właśnie handpoked. Kilka miesięcy później kupiłem pierwszą maszynę i dalej już się to jakoś potoczyło (śmiech).

Jak długo dziarasz?

Można powiedzieć, że tatuażem samym w sobie zajmuję się 7 lat, zawodowo od września 2015 roku.

Tatuowanie to dla Ciebie praca czy styl życia?

Wydaje mi się, że śmiało mogę powiedzieć, że jedno i drugie. Na obecną chwilę nie wyobrażam sobie zajmować się zawodowo czymś innym niż tatuażem. Z drugiej zaś strony jest to moje główne źródło dochodu, więc jak by na to nie patrzeć jest to też po prostu praca. Gdybym nagle musiał przestać dziarać to zapewne zająłbym się czymś w kierunku wyuczonego zawodu – fotografia/grafika komputerowa/reklama. Ogarniam identyfikacje wizualne firmy, fot. produktową studyjną - głównie mniejsze produkty w tym bezcieniową, a z uwagi na to, jakie tatuaże wykonuję - projekty graficzne zachowane w moim stylu. Grafiki na plakaty czy bannery, mogę też zaprojektować jakiś indywidualny projekcik wzoru na ścianę czy do wydruku na płótnie i umieszczeniu na ścianę do tego wizytówki i wszystko, co pochodne (śmiech).

A lubisz guest spoty?

Guest spoty to fajna zabawa, gdy pracowałem dla innego studio to jeździłem częściej i chętniej., Mówiąc wprost bardziej się to opłacało. Mogłem zawiązać nowe znajomości i zbudować fajne kontakty. W tym momencie, gdy pracuję sam dla siebie krajowe wyjazdy zeszły na dalszy plan, bo do każdego guest spotu muszę dokładać z własnej kieszeni. Skupiam się za to na zagranicznych wojażach. Bywałem często w Szkocji i u niemieckich sąsiadów.

Jakie są największe wady tego „zawodu”?

Główną wadą jest chyba brak czasu, przynajmniej ja na to cierpię. Spędzam dużo czasu w swojej pracowni. Po powrocie do domu odpisuję na wiadomości i przygotowuję projekt. Nie pracuję, jak co po niektórzy i nie robię projektu dopiero z klientem w studio. Wszystko mam gotowe dzień wcześniej. Szkoda mi czasu na stratę w dziaraniu i naciąganie klientów na dodatkowe koszty. Wadą jest też obciążenie fizyczne, plecy i ręce dostają swoje, dlatego ważne jest zachowanie jakiejkolwiek sprawności i aktywności fizycznej, to zawsze zaowocuje bezbolesną pracą.

Jesteś właścicielem studia. Ciężko jest prowadzić własny biznes?

Nie lubię swojej miejscówki nazywać „studio”. Nie zatrudniam żadnego artysty, nie przyjmuję walk-inów. Zamiast tego wolę mówić o tym per „pracownia”. Tatuaż to moje główne zajęcie, ale jak wspominałem wcześniej, czasem zajmuję się też pokrewną działalnością. Projektuję grafiki, plakaty czy ubrania. Działalność gospodarczą prowadzę ponad 4 lata, więc od strony papierkowej nie było to nic szczególnego. Samo prowadzenie salonu nauczyło mnie tylko tego, że zawsze jest coś, co zapomnę załatwić. Już wcześniej wiedziałem jak się za to wszystko zabrać. Miałem doświadczenia pracy w dobrym i zorganizowanym salonie, to bardzo dużo mnie nauczyło. Do codziennej rutyny pracy dołożyłem sobie tylko pamiętanie o wszelkich zamówieniach. Samodzielne organizowanie bookingów i sprzątanie całej pracowni. Mam tylko to szczęście, że mam super menadżerkę, która pomaga mi ogarnąć, dopiąć cały ten bajzel w mojej głowie i ostatecznie nie zwariować. Dzięki temu mogę w głównej mierze skupić się na swojej pracy (śmiech).

Jakieś rady dla tych, którzy chcieliby pójść na swoje?

Nie ma żadnej konkretnej rady. Trzeba zastanowić się czy stać nas na pewne poświęcenia i na dołożenie sobie spraw na głowę. Praca u kogoś i praca na swoim ma swoje plusy i minusy.

Pamiętasz swój pierwszy raz, gdy wbiłeś igłę w czyjąś skórę?

Pierwszy raz igłę wbiłem we własną skórę. Od samego początku wychodziłem z założenia, że jeśli mam zrobić komuś babola to najpierw wolę zrobić go sobie. Wiadomo, był stres, nie było to jednak nic, co odbiło się stygmatem w pamięci, ot normalny dzień kombinatorstwa (śmiech).

Pamiętasz swoją pierwszą maszynkę?

Pierwsza właściwie nie była maszynka a uchwyt na igłę wykonany z jeleniego rogu. Taka fanaberia. Po czasie kupiłem jakąś tanią cewkę. Kompletnie nie wiedziałem jak ją ustawiać. To, że cokolwiek nią zrobiłem to chyba cud! Pierwszą elektryczną maszynkę kupiłem chyba od kolegi. Był to jakiś tani Hummingbird v2. Toporna maszyna z regulacją bicia, o której wtedy jeszcze nie miałem kompletnie pojęcia.

Cewka czy rotarka?

Zdecydowanie rotarka. Nie lubię ciężkich i głośnych maszyn. Wiem, że cewka uczy pokory i tak dalej bla bla bla… oldschoolowcy powieszą na mnie teraz psy! Rotarka to dla mnie wolność, lekka i kompaktowa konstrukcja. Idealna dla kogoś, kto pracuje szybko. Prawda jest taka, że powinniśmy pracować na sprzęcie, na którym jest nam po prostu wygodnie, niezależnie czy to mikro rotacja czy customowa cewka zrobiona z żeliwa, ołowiu i gwoździa.

Czym teraz dziarasz?

Od ponad pól roku niezmiennie Inkmachines Scorpion + zestaw zasilacz i bateria. Totalna swoboda. Zasilacz leży na szafie, niczym się nie przejmujesz. Kładę tą maszyną wszystko na jednym napięciu, tak się nauczyłem. Po prawdzie przerobiłem już sporo topowych marek i konstrukcji, ale ostatecznie zakochałem się w tej jedynej i raczej za szybko się nie rozstaniemy (śmiech).

Czy preferujesz jakiś styl tatuowania?

Przez charakter swoich prac oczywiście preferuję geometrie, mandale i ornamental. Tego typu wzory towarzyszą mi od zawsze. Kolorów uczyłem się chyba dwa lata. Musiałem się przełamać, bo bałem się je kłaść i blendować. Aktualnie nie mam z tym problemu. Czasami zdarza mi się wykorzystywać takie akcenty, nie mniej jednak preferuję czerń. Ostatnimi czasy staram się nauczyć realizmu wykonywanego dotworkiem, co z tego będzie to się zobaczy (śmiech).

W przypadku tatuażu geometrycznego nie możesz sobie pozwolić na wpadkę, bo od razu będzie widać. Czy to wymaga idealnego skupienia? Ciszy? Klient nie może drgnąć? Zdradź swoją tajemnice…

Oczywiście, że możesz pozwolić sobie na wpadkę, zasadnicze pytanie jest takie, co zrobisz żeby ostatecznie nie było tego widać? (śmiech). Nie ma złotego środka. Wiadomo, że skupienie i pewna ręka to ważna zmienna. Nie jesteś jednak w stanie przewidzieć każdego ruchu klienta czy tego, że w momencie wykonywania super prostej linii ten nagle stwierdzi, że musi zerknąć 10 raz w ciągu minuty na telefon. Czasem zdarza mi się upominać delikwenta. Czasem zdarza się, że nie ma rady. Adhd pełną gębą. Wtedy po prostu ciśniesz dalej i starasz się jak najlepiej zrobić swoją robotę (śmiech).

Jak zrobić idealną linię? I jak zrobić taką idealną symetrię?

Skupienie, wstrzymany oddech, pewna ręka i współpraca ze strony klienta. W takiej sytuacji musimy działać jak jedno ciało, po prostu.

Czy robisz własne projekty i skąd czerpiesz inspirację?

Wszystkie przygotowane przeze mnie projekty to indywidualne podejście do każdej osoby. Opieram się na grafikach, zdjęciach, pomysłach i opisie podsyłanych przez klientów. Z połączenia tego wszystkiego przygotowuję indywidualny projekt dopasowany jak najlepiej do oczekiwań. Inspiracje czerpię głównie z otaczającego świata. Geometria jest wszędzie. Drugie źródło to instagram. Obserwuję parę kozackich profili i analizuję jak wykonują konkretne elementy i wzory, które wpadną mi w oko. Rozkładam to na czynniki pierwsze. Biorę to, co jest mi potrzebne i dostosowuję pod własne oczekiwania i możliwości zostawiając swój charakterystyczny znak.

Podejmujesz się coverów lub dziarania na bliznach? Nie jest prosta sztuka…

Covery robię, ale bardzo niechętnie. Nawet pomimo tego, że chciałbym pomóc każdej piszącej do mnie w tej sprawie osobie. Specyfika moich wzorów nie jest najlepsza do zasłaniania starych tatuaży. Bez kombinowania nie zasłonisz tribala na lędźwiach ażurową mandalką. Tutaj wchodzi już podbijanie skóry jasnym cielistym tonem lub ingerencja laserem. Z bliznami nie mam problemów.

Rysunek własnoręczny czy program graficzny/tablet graficzny?

Swoją przygodę zaczynałem od rysowania na kartce papieru. Było to jednak cholernie czasochłonne zajęcie. Aktualnie tylko iPad (Procreate) + Illustrator. Nie wyobrażam sobie powrotu do kartki i robienia wizualizacji rysując je na kartce papieru. Byłoby to dla mnie jak cofanie się w rozwoju. Technologia pomaga rozwijać umiejętności i bardzo przyspiesza pracę (śmiech).

Czy składanie zdjęć w programie graficznym to sztuka? Czy sztuką jest przeniesienie tego na skórę?

Składanie zdjęć, jeśli mówimy wyłącznie o kontekście tatuażu, to moim zdaniem w większości żadna sztuka. Gdy widzę realistyczne projekty przygotowane „na kolanie”, wrzucone, sklejone jedno czy dwa zdjęcia i wyblurowane tło czy maziaje to krew mnie zalewa. Takie projekty przygotuje każdy laik po godzinnym kursie obsługi programu graficznego. Na szczęście obserwuję też wielu artystów, którzy starają się zrobić coś więcej i w edycję takiego projektu wkładają bardzo dużo pracy. Niejednokrotnie siedząc nad nimi solidne godziny. Szanuję. Zdecydowanie o wiele większą sztuką jest późniejsze przeniesienie tego wzoru na skórę. Tutaj potrzeba lat praktyki i szczypty talentu. Niejednokrotnie obserwuje się przecież sytuacje, gdy z super projektu lwa z bajerami ostatecznie wychodzi jego upośledzona wersja.

A co sądzisz o „podrasowywaniu” zdjęć wykonanych tatuaży?

Zacznijmy od tego, że każdy tatuażysta w pierwszej chwili „sprzedaje” właśnie zdjęcie. Im lepiej zrobione, im bardziej przyciągnie wzrok i bardziej wyidealizowane tym lepiej, prawda? Dzięki temu przyciągnie o więcej obserwujących. Nie jestem zwolennikiem przesadnego podrasowania czy korzystania z filtrów polaryzacyjnych. Jest to jawne oszukiwanie widza. Wciskanie mu wyidealizowanej wizji nieidealnego wzoru. Z drugiej strony byłbym hipokrytą gdybym nie powiedział, że sam czegoś podobnego kiedykolwiek nie próbowałem. W moim przypadku chodzi jednak o „podrasowanie” zdjęcia na poziomie lekkiego zmniejszenia saturacji i podbiciu kontrastu. Dzięki temu sam wzór na ciele jest estetyczniejszy, bez poważnej ingerencji w struktury koloru. Takie zabiegi są bardzo często wykorzystywane przez artystów wykonujących wzory w czerni i szarościach. Nie powoduje to błędnego odbioru samego tatuażu, bo w realu wygląda tak samo, tylko bez koloru skóry i zaczerwienienia. Reasumując, moim zdaniem lekka i estetyczna edycja jest ok. Poważne ingerowanie w strukturę kolorów i kontrastu, przekłamywanie wzoru, to czyste oszustwo.

Pamiętasz pierwszy tatuaż, który zrobiłeś?

Pierwsze tatuaże to chyba jakieś dwa randomowe wzorki na moich własnych stopach. Wykonane samą igłą. Siedziałem w domu na fotelu i po cichaczu dłubałem. Czy klient był zadowolony, no nie wiem, nie wiem (śmiech).

Tatuaż, z którego jesteś najbardziej dumny?

Ze wszystkich moich realizacji jestem tak samo dumny. Nie mam jednej ulubionej. Większą dumę czuję z moich klientów, którzy niejednokrotnie pomimo ostrego wpierdzielu, dzielnie siedzą do samego końca. Uśmiech na ich twarzach to najlepsze, co może spotkać (śmiech).

Najdziwniejszy tatuaż, który zrobiłeś?

O dziwo, chyba nie ma takowego. Nie przypominam sobie żebym wykonywał jakiś przypałowy tatuaż (śmiech).

Są motywy, których masz już dość lub nie robisz?

Zdecydowanie nie wykonuję wszelkich popularnych czarnych opasek wokół rąk czy nóg. Temat tak mi się przejadł, że nie dam się na niego namówić. Nie wykonuję też, przez wzgląd na charakter moich prac, wszystkich popularnych motywów typu zegarki czy kompasy. Zegarka chyba żadnego w swojej „karierze” nie popełniłem (śmiech). Inny motyw to Polinezja. Mimo, że całkiem sporo osób o nie pyta, odsyłam ich jednak do innych znajomych artystów, którzy tego typu wzory mają w jednym małym palcu

Najdziwniejsza rzecz, jaka Ci się przytrafiła w trakcie tatuowania?

Żyganko, płakanko i omdlenia są na porządku dziennym. To już nie dziwi. Braki w dostawie prądu też się czasem zdarzały. W takiej sytuacji nic nie możesz zrobić. Pozostaje czekać. Raz musiałem dzwonić po karetkę, bo klientka mi zasłabła. Był to jednak dużo poważniejszy problem zdrowotny. Na szczęście udało się jej koniec końców ogarnąć zdrowie i w tym momencie jest zdrowa (śmiech).

Czy jakieś szczególne zachowania u Klientów Cię irytują?

Jestem cierpliwą osobą, więc ze stoickim spokojem przyjmuję wszystko to, co piszą i mówią mi klienci. Zawsze staram się podchodzić indywidualnie i pracuję na zasadzie kompromisu. Wykorzystuję sugestie klienta jednocześnie przedstawiając mu swoją wizję. Normalne i zdrowe zachowanie. Wszyscy są zadowoleni. Gdy jednak klient sam nie wie, czego oczekuje a oczekuje cudów i stara się mnie przekonać na siłę, że dane rozwiązanie będzie lepsze to się nie dogadamy. Na szczęście takie sytuacje to rzadkość. Najczęściej wyłapuję takie jednostki jeszcze przed zapisaniem ich na termin i najzwyczajniej odmawiam wykonania usługi.

„Janusze tatuażu” to?

Janusz tatuażu to w moim odczuciu osoba, która mimo solidnych kilku(nastu) lat praktyki i ciągłej pracy w dalszym ciągu, a nie tylko „od święta”, robi raz za razem jakieś „kasztaniaki”. Wykonanie słabszego wzoru zdarza się każdemu. Można mieć zły dzień lub po prostu ciężkiego klienta i wzór, z którym nie czujemy się w pełni komfortowo. To się zdarza. Można też dziarać w domu i robić super wzory na skórze. Można też siedzieć w super studio a klepać dziadostwo. Nie ma reguły. Nazywać „Januszami” osoby, które dopiero zaczynają jest niesprawiedliwe, mają w końcu czas na naukę i szlifowanie umiejętności. Każdy kiedyś zaczynał.

Czy jest jakiś artysta, który ma lub miał wpływ na Twój styl?

Nie jestem pewny czy czegoś takiego doświadczyłem. Od zawsze spory wpływ wywierała na mnie ideologia buddyzmu. Tutaj mandala jest fundamentalnym symbolem. Myślę, że jeśli miałbym mówić o jakimkolwiek wpływie na styl czy charakter moich prac to byłoby to właśnie to (śmiech).

A jak czujesz się, z tym, że to Twoje pracę podziwiają inni?

Nie czuję się (śmiech). Jestem skromnym gościem, który ma krytyczne zdanie o własnej pracy. Nie wychylam się. Siedzę we własnej pracowni, ukrytej wewnątrz dużego osiedla. Żadnej reklamy, żadnego banneru. Rzadko uczestniczę w konkursach. Ostatnio nawet pomijałem zdecydowaną większość konwencji. Wcale nie dlatego, że nie było mnie na nie stać. Ja po prostu systematycznie robię swoje i nieustannie staram się rozwijać swój warsztat dokładając w każdym tatuażu nowe elementy i ucząc się tym samym czegoś nowego. Nie wiem czy kiedykolwiek będę w stu procentach zadowolony z tego, co wykonuję, więc nie wiem jak miałoby się to przekładać na podziwianie moich prac. Z drugiej zaś strony, nie wyobrażam sobie sytuacji, w której stwierdzę, że to, co robię to moje maksimum i niczego lepszego nie zrobię, to definitywnie oznaczałoby mój koniec (śmiech).

Mandala Tattoo Art - Zobacz portfolio i zrób tatuaż
Mandala Tattoo Art - tatuażysta z Wrocław. Portfolio tatuaży, wzorów, informacje kontaktowe.

Tattooartist.pl

TattooArtist.pl to serwis skupiający najlepszych polskich tatuażystów. Podzielony jest na kategorie: tatuaż, wzór, tatuażysta i studio. Znajdziesz tu również wyrafinowane inspiracje i ciekawe treści.

Great! You've successfully subscribed.
Great! Next, complete checkout for full access.
Welcome back! You've successfully signed in.
Success! Your account is fully activated, you now have access to all content.