Opis
Nie było gór, nie było lasów, a zamiast dolin był postój w długim korku samochodowym po ciężkim dniu w korporacji. Tych dni było blisko 3500 i zapewne byłoby ich znacznie więcej, gdyby nie ta chwila zawieszenia i konieczność zajęcia czasu przeglądaniem telefonu. Ale wracając do początku.
Pasja rysunku i tworzenia była u mnie odkąd pamietam. Dorastałem w czasach pozbawionych mnóstwa atrakcji, które możemy zaobserwować w obecnych czasach. Na początku lat 90 były trzy rozrywki: bieganie po podwórku z kolegami, klocki lego i rysowanie. Tony kartek, przekalkowywania książek (pierwszy znak), kredki, ołówki i tak do końca podstawówki. Potem nastąpił częściowy rozbrat z ulubionym zajęciem i priorytetem był sport, szkoła, a następnie studia i wszystko co z tym związane. Pasja rysowania zeszła na daleki plan, czasami odkopana na chwile, lecz umiejętności przygaszone. Na szczęście zostały.
Następnym krokiem był 10 letni pracoholizm w korporacji i magiczny korek samochodowy. Ale co z tym korkiem? Już tłumaczę.
Wziąłem telefon, scrolluje bezsensownie aplikacje i nagle wiadomość: Cześć, co u Ciebie słychać? Lekko zdziwiony czytam wiadomość od profilu tatuażowego. Kto to? Co ode mnie chce? Zawsze to ja pisałem do studiów umawiając się na tatuaże.
Po lekkim zdziwieniu to mój były pracownik, który przyszedł do mnie do pracy, aby zarobić na sprzęt do tatuażu. Pisząc to sam nie mogę uwierzyć, że zadziało się to tak szybko. Nagle olśnienie, lampka w głowie została zapalona. On zawsze rysował na stanowisku pracy, tatuuje już ponad 3 lata, ma swoje studio, jest szczęśliwy. Koniec.
Naucz mnie, pokaż mi o co chodzi w tych skrótach igieł, tych napięciach. Myśl była krótka i jasna. To jest ten moment, ten czas, to ryzyko i kolejnej okazji już nie będzie.
Posiadając rodzine, żonę, córkę, dom na utrzymaniu, zobowiązania. Zaryzykowałem.
Do korporacji już nie wróciłem. Poświęciłem 10 lat doświadczenia, pracy na wysokich stanowiskach, 5 lat ukończenia uniwersytetu, na rzecz tego co było moją największa pasją w dzieciństwie. Poczułem radość, podekscytowanie i wiedziałem, że to jest to. Duże ryzyko ale wygrana zależała tylko ode mnie.
Aktualnie tatuuje już od 5 lat, od początku pracowałem na swoim. Prowadzę studio, konsekwentnie śledzę branżę, biorę udział w wielu konwencjach. Żyje tatuażem i tym co dookoła. Do tego czasu udało mi się zdobyć kilka nagród, a chęć rozwoju z dnia na dzień jest coraz większa.
Niezależnie co w życiu robimy, co jest naszą pasją, co kochamy lub kochaliśmy. W życiu trzeba ryzykować i czasami postawić na tego konia co niekoniecznie na starcie wydaje się być wygranym. Ciężka praca, konsekwencja, upór, walka z porażkami, chęć rozwoju i dziecięca radość z tego co robimy to przepis na wewnętrzny sukces.
Czasami wymuszony, początkowo męczący i denerwujący postój w korku, może okazać się najlepszym początkiem drogi, która będziemy podążać do końca życia.
748 dni temu